Nagranie dowodem w sprawie pobitych Polaków

Polak oskarżony o usiłowanie zabójstwa

5 czerwca ubiegłego roku w domu przy Oosterstraat, w Klundert, odnaleziono trzy osoby w ciężkim stanie. Ktoś je ewidentnie zlinczował. Jedna z poszkodowanych ofiar zmarła następnie w szpitalu w wyniki poniesionych obrażeń. Co się stało w budynku, dlaczego jego polscy mieszkańcy zostali dotkliwie pobici? Po ponad roku od tego incydentu wymiarowi sprawiedliwości nadal nie udało się skazać sprawcy, chociaż być może niedługo będzie mieć miejsce przełom w tej sprawie.

Tego czerwcowego dnia sąsiedzi usłyszeli awanturę w domu zamieszkiwanym przez naszych rodaków. Głośnym krzykom towarzyszyły dźwięki rozbijanego szkła. Chwilę później wszystko jednak umilkło. Już nie było słychać wrzasków. Ciszę przerywały tylko delikatne odgłosy, jakby jęków i płaczu. Gdy jeden z sąsiadów zebrał się na odwagę i podszedł do budynku, z którego dobiegały te odgłosy, zobaczył w nim mężczyznę leżącego na ziemi w stale rosnącej kałuży krwi.

 

Ratunek

Na miejsce natychmiast wezwano służy ratownicze. Te znalazły w domu trzy osoby: 44-letnigo Radosława L., który był najemcą budynku, a także 59-letniego mężczyznę i 55-letnią kobietę. Ta ostatnia zmarła kilka tygodni później w szpitalu. Nie udało się jej uratować.

 

Podejrzany

W sprawę zamieszany jest również jeszcze jeden Polak. 44-latek o inicjałach D.W. To jemu postawiono zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci, usiłowania zabójstwa oraz napaści z użyciem przemocy. Człowiek ten miał być kiedyś również lokatorem tego domu. Nie mieszkał tam jednak gdy doszło do ataku.

Proces

Podczas procesu D.W. nie zaprzeczył, że użył przemocy. Wskazał jednak, iż była to obrona własna. Wskazał, iż broniąc się, kopnął, np. telewizor. Obrona poprosiła o sprawdzenie tego dowodu. Sąd jednak odrzucił ten wniosek, wskazując, iż po roku na urządzeniu nie będzie najpewniej już żadnych śladów.
Obrońca poprosił też o kolejne przesłuchanie ofiar w charakterze świadków. Problem jednak w tym, iż nie wiadomo gdzie obecnie mieszka 59-latek. Oprócz tego sąd wskazał, iż jego zeznania i tak nic nie wniosą, bo jak przekazał policji, za wiele nie pamięta z całego zdarzenia, bo był bardzo pijany.

 

Nowy dowód

Obrona więc pragnie dowodów i świadków, których sąd nie może, nie potrafi zapewnić. Problem ma też sama prokuratura. Zeznania pijanego mężczyzny nie są wiarygodne. A jeśli w sprawie są wątpliwości, to działają one na korzyść oskarżonego. Na szczęście pojawił się nowy dowód. Nagranie z kamery policjanta, który jako pierwszy wszedł do budynku. Możliwe, iż jej obiektyw uchwycił, np. przewrócony telewizor lub inne szczegóły pozwalające przechylić szalę wagi Temidy na jedną ze stron.
Obrona i prokuratura mają teraz czas na zapoznanie się z tym materiałem.
Proces merytoryczny D.W. rozpocznie się 14 grudnia.

 

Źródło:  AD.nl