Na skróty przez granicę

Na skróty przez granicę

Jak pisaliśmy niedawno, niemieckie kontrole graniczne powodują duże korki na holenderskich drogach. Korki te prowadzą zaś do poważnych problemów. Wielu kierowców, chcąc zaoszczędzić czas, wybiera drogi „na skróty”, to zaś powoduje, iż mieszkańcy i samorządowcy przygranicznych gmin mają dość. Ich życie w spokojnych niegdyś miasteczkach zmieniło się nie do poznania.

Wypadek

Jak pisaliśmy parę dni temu, korek do kontroli granicznej na A1 doprowadził do śmiertelnego wypadku z udziałem naszego rodaka. Droga została całkowicie zamknięta. Kierowcy mieli więc wybór albo stać w gigantycznym korku czekając, aż jezdnia zostanie udrożniona, albo szukać „dróg na skróty”. To drugie rozwiązanie doprowadziło do ogromnego ruchu na lokalnych szosach.

 

Rozjeżdżani

Zresztą jak wskazują lokalni włodarze, nie trzeba wcale wypadku, by wiele pojazdów, zamiast jechać autostradą, wybierało wąskie, lokalne drogi. Widać to doskonale w rejonie Twente, gdzie kierowcy, chcąc uniknąć korku na granicy, a czasem też i kontroli starają się dostać do Niemiec, korzystając z lokalnych dróg i dróżek. Jak wspomina dziennikarzom AD jeden z mieszkańców rejonu, mający dom przy Bentheimerstraat, tuż przy zielonej granicy w pobliżu De Lutte, ruch zmienił się diametralnie. „Niemcy kontrolują i sztucznie tworzą korek po stronie holenderskiej. Ludzie, którzy to znają, szukają alternatywnej trasy i zdarza się, że przechodzi ona tuż przed naszymi drzwiami” – mówi dziennikarzom.

„W ostatnich tygodniach zaobserwowaliśmy wzrost liczby samochodów osobowych i ciężarowych. A po dwóch śmiertelnych wypadkach w korku, tutaj też całkowicie się zakorkowało. I to jest uderzające, bo ta droga jest właściwie przeznaczona wyłącznie dla ruchu lokalnego. Jest to również oznaczone znakiem po stronie niemieckiej” – dodaje zniesmaczony całą sytuacją.

 

Środki

Część zawodowych kierowców, którzy czasem codziennie podróżują z Holandii do Niemiec, mówi, iż świadomie korzysta z bocznych tras i omija A1. Na wielu drogach niższej kategorii (lokalnych), nie ma żadnych kontroli. „Dziwne jest także to, że Niemcy kontrolują tylko główne granice. Czy oni myślą, że społeczeństwo nie zna małych przejść?” – mówi kierowca holenderskim dziennikarzom.

 

Utopia

Lokalna społeczność jest więc rozgoryczona całą sytuacją. Gdy bowiem zwiększa się ruch na A1 i powstaje tam korek, to momentalnie lokalne, wąskie drogi są pełne kierowców. Drogi, które nie są przystosowane do tego ruchu i przez to rośnie tam ryzyko tragedii. Zresztą mieszkańcy wskazują, że cały pomysł kontroli to jedna, wielka niemiecka utopia. Rząd w Berlinie nie może przecież myśleć, że zapobiegnie przedostawaniu się uchodźców, przestępców prowadząc kontrole tylko na głównych drogach, gdy w innych miejscach można przekroczyć granicę bez nadzoru. Dlatego też przygraniczna społeczność widzi w tym tylko działanie polityczne na użytek wewnętrzny. Niestety ta wewnętrzna polityka Republiki wpływa negatywnie na ich życie.

 

 

 

Źródło:  AD.nl