Na dobre i złe zawsze razem – czyli miłość, nóż i wyrok

Stalking i niezrozumiała decyzja sądu i prokuratury

48-letnia Polka chciała zadźgać nożem swojego partnera w Kaatsheuvel. On jednak, zamiast świadczyć przeciw kobiecie, nazywa to wypadkiem, by ją uchronić przed wysokim wyrokiem. Zeznając, kłamie przed sądem na rzecz ukochanej, w efekcie czego sam kończył z wyrokiem za krzywoprzysięstwo.

Sprawa ta poruszyła holenderski wymiar sprawiedliwości. Sąd znał już przypadki, w których to ofiary faktycznie umniejszały rangę czynów swoich oprawców, czy wskazywały, iż nie mają im tego za złe, wybaczyły im. Często nawet, by ratować ukochanego/ukochaną sami wskazywali, iż awantura, w której doszło, np. do pchnięcia nożem, była spowodowana przez nich. W tym przypadku ofiara poszła jednak o krok dalej. Podczas sprawy nie tyle naginała prawdę, by wskazać na swój znaczący udział w całym incydencie, a dosłownie kłamała na rzecz napastnika przed wymiarem sprawiedliwości. Zirytowała ona swoimi działaniami tak sąd i prokuraturę, że została wyprowadzona z sali, słysząc zarzut krzywoprzysięstwa.

 

Tak działa miłość

Część ludzi obserwując sprawę dwójki Polaków, tylko się uśmiecha. Inni nawet im zazdroszczą, oczywiście nie tego, iż kobieta chciała zadźgać swojego partnera, ale tego, iż mimo to są dalej razem. Tak bowiem działa prawdziwa miłość, na dobre i na złe. Człowiek potrafi wybaczyć swojemu ukochanemu. Nieoficjalnie wiadomo bowiem, iż po incydencie dwójka znów się zeszła i są nadal ze sobą. Uczucie to budzi podziw nawet u prokuratora prowadzącego sprawę. Oskarżyciel wskazuje jednak, iż uczucia to jedno. Kara za przestępstwo to zupełnie inna sprawa, należy więc bezwzględnie wymierzyć sprawiedliwość.

 

Nerwowa partnerka

Dzięki śledztwu i procesowi wiemy, iż para Polaków była ze sobą od trzech lat. Mieszkali razem w parku bungalowów, w Kaatsheuvel. W związku miało im się dość dobrze układać, chociaż kobieta miała wybuchowy charakter. Ślady po poparzeniach na plecach mężczyzny mają świadczyć o tym, iż kiedyś podczas jednej z awantur miała ponoć polać go wrzątkiem.

 

Usiłowanie zabójstwa

15 grudnia 2019 roku miało dojść do najtragiczniejszego incydentu. W budynku, zdaniem świadków, doszło do potężnej awantury, w której to pijana kobieta zaatakowała swojego partnera. Wyprowadziła kilka ciosów nożem do chleba w klatkę piersiową, głowę i ręce. Ciosy te nie dosięgnęły korpusu. Jeden z nich odciął jednak prawie palec mężczyźnie.

To na pewno Polacy

Gdy na miejsce przybyła policja okazało się, że aresztowana kobieta wydmuchała 1125 µg/l. Wynik ten zdumiał policjantów. Nawet wieloletni holenderscy alkoholicy leżeliby pod stołem po wypiciu tyle, co ta kobieta. Z drugiej strony jak niektórzy ironicznie wskazują, to tylko potwierdzało, że była ona Polką. Nikt inny, może z wyjątkiem Rosjan, nie ustałby przy takiej dawce.

 

Szpital

Kobieta została zatrzymana. Mężczyzna trafił zaś do szpitala. Tam miał powiedzieć policji, iż jego żona gotowała i on napatoczył się pod nóż. Policjant nie uwierzył w ani jedno słowo. Również sąd nie dał wiary takim zeznaniom. Mężczyzna jednak, mimo innych dowodów, obstawał przy swoim. W efekcie Polak został skazany na karę 100 godzin prac społecznych z miesięcznym okresem próby.

 

Wyrok

Sprawa Polki powoli zaś dobiega końca. Prokurator chce dla niej 30 miesięcy pozbawienia wolności, z czego ostatnie sześć ma być w zawieszeniu. Jest to zdaniem oskarżyciela i tak mała kara za usiłowanie zabójstwa. Obrona domaga się uniewinnienia. Czemu? Oskarżona i ofiara mówią o wypadku (chociaż jak wiemy, sąd ofierze już nie uwierzył). Oprócz tego świadkowie mówią tylko, iż słyszeli krzyki, a nie widzieli, co się działo w domu. Nie wiadomo więc, czy mężczyzna krzyczał z powodu ataku, czy nieszczęśliwego wypadku.
Jak jednak do sprawy podejdzie sąd? Przekonamy się 7 września.