Miliardy odszkodowań dla ofiar afery zasiłkowej

Rząd przegrywa 6 do 0, ale się nie poddaje

2 miliardy euro, tyle rząd w Hadze przeznaczył na wypłaty dla ofiar skandalu dotyczącego afery zasiłkowej. Dzięki tym pieniądzom 87% rodzin, które uczciwie rozliczały się z każdego centa, a zostały przez rząd potraktowane jak oszuści, otrzymało już zwrot niesłusznie odebranych pieniędzy. Euro, jak mówią same ofiary, nie rozwiązuje jednak wszystkich problemów.

Afera zasiłkowa

O co chodziło w aferze zasiłkowej? Belastingdienst potraktował rodziny z podwójnym obywatelstwem, rodziny migrantów jako potencjalnych oszustów. Nawet jeśli ludzie rozliczali cię uczciwie z każdego centa, władza odbierała im zasiłek na dzieci i nakazywała zwrot przyznanych wcześniej świadczeń. Jeśli rodziny nie miały z czego spłacić takiego długu, do akcji wchodził komornik. Ludzie tracili samochody, domy a czasem nawet dzieci. Gdy bowiem rodzinę eksmitowano, opieka społeczna odbierała dzieci, ponieważ bezdomni rodzice nie mogli im zaoferować godziwych warunków życia.

Gdy sprawę odkryła opinia publiczna, wielu przeżyło szok. Szok był jeszcze większy, gdy okazało się, iż rząd ignorował informacje o tym, że system dzieli ludzi na lepszych i gorszych. W efekcie afera zasiłkowa doprowadziła do upadku gabinetu, a nowy rząd obiecał pomoc ofiarom.

 

Tysiące rodzin

Jak podaje gabinet, za ofiary afery uznano do tej pory 37 758 rodziców. 87% z nich otrzymało już zwrot pieniędzy, przekazał sekretarz stanu Nora Achahbar, odpowiedzialna za podatki w Holandii. Ludzie ci w pierwszej kolejności otrzymali 30 tysięcy euro. Później zaś toczyło się dalsze dochodzenie, mające jasno określić ile kosztowała ich afera. Jeśli okazywało się, iż musieli oni oddać skarbówce więcej, wyrównywano kwotę świadczenia.

 

Inne koszty

Samo oddanie świadczenia to jednak nie wszystko. Osoby te często musiały się potężnie zadłużać, by spłacić Belastingdienst. Dlatego też rząd spłaca odsetki i koszty kredytów, jacy zaciągnęli rodzice. W ten sposób Holandia musiała oddać 1,3 miliarda euro.  Do tego dochodzi 921 milionów długów z innych zaległości płatniczych, np. z tytułu niezapłaconych rachunków za gaz i prąd, gdy spłacający raty, nie byli w stanie ich uregulować.  W sumie więc bilans wyniósł już ponad 2,2 miliarda euro.

 

Zatkani

Na tym się jeszcze nie skończy. Wiele spraw rodzin, które już dostały pewne pieniądze nie jest jeszcze zamkniętych. Służby nie rozpatrzyły jeszcze wszystkich wniosków od 69 tysięcy rodzin, które zgłosiły się po rekompensaty. Przekraczanie terminów rozpatrzenia sprawy również generuje kolejne koszty, dla urzędu.

Domy, straty moralne itp.

Wreszcie trzeba też pamiętać o kosztach w postaci domów. Ci, którzy stracili mieszkania, chcą otrzymać je z powrotem lub chcą otrzymać nowe w tym samym standardzie. Od czasu afery ceny na rynku nieruchomości poszły w górę.
Pytaniem jest też jak wycenić szkody moralne, gdy opieka społeczna zabierała dzieci. W tej kwestii rząd może zostać pozwany do sądu przez samych obywateli.

 

Płacimy wszyscy

Rząd liczy, iż do końca 2025 roku uda się zakończyć nie tyle wypłatę zaległych świadczeń co przeprowadzić pełną ocenę wniosków pokrzywdzonych. W tym odwołania dotyczące już wypłaconych odszkodowań, w których poszkodowani wskazują, iż otrzymali zbyt mało. Rząd, by walczyć z odwołaniami, obiecuje już nawet 5 tysięcy euro za ich wycofanie, niemniej jednak rodziny, które, np. straciły domy, chcą iść po swoje i taki „ochłap” ich nie zadowala. Wszystko to sprawia, iż szacuje się, że rekompensaty pochłoną około 12 miliardów euro z budżetu. Z budżetu, czyli właściwie z naszych podatków.

Za błędy władz zapłacimy wszyscy. Łatwo bowiem wyliczyć, że 12 miliardów podzielone przez 18 milionów obywateli to około 670 euro na mieszkańca, z tym że kwota ta w praktyce jest znacznie wyższa, ponieważ w liczbie ludności są też dzieci, które podatków nie płacą.

 

 

Źródło:  Nu.nl