Migranci „wysadzili” rząd. Dymisja gabinetu Marka Rutte

Wczoraj wieczorem stało się to, co podejrzewali politolodzy od dawna. Kwestia polityki azylowej okazała się zbyt ciężką do udźwignięcia przez obecny, czwarty rząd Marka Rutte. W piątkowy wieczór partie tworzące rządową koalicję stwierdziły, iż nie dojdą do porozumienia i ich rozbieżności się zbyt duże, by rządzić dalej razem. W efekcie na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu premier oznajmił: "Różnice są nie do przejścia. Złożę królowi rezygnację gabinetu".

Koalicja

Gabinet, który tworzyły partie koalicyjne VVD, D66, ChristenUnie i CDA upadł, ponieważ jego ministrowie i posłowie w obu izbach nie byli w stanie stworzyć i przegłosować porozumienia migracyjnego, dotyczącego niderlandzkiej polityki azylowej. Na działania tego typu nalegała VVD pomna tego co było w ubiegłym roku. Kiedy to napływ przybyszów z Afryki i Bliskiego Wschodu sprawił, że ludzie ubiegający się o azyl musieli spać przed ośrodkami na gołej ziemi, a w kraju rozpoczęły się paniczne poszukiwania miejsc pod dachem dla tych ludzi. Po tych wydarzeniach Mark Rutte obiecał swoim zwolennikom, iż w tym roku zmieni przepisy, by sytuacja się nie powtórzyła.

 

Negocjacje

Kwestia azylantów stała się jednak dla premiera i jego gabinetu dużo trudniejsza niż się wydawało. VVD chciał dzielić azylantów na typ "A"i "B", proponowano też ograniczyć łączenie rodzin itp. Ani razu nie udało się jednak znaleźć rozwiązania, które pasowałoby wszystkim koalicjantom. Czas zaś uciekał, a emocje rosły. Od tygodnia trwały rozmowy „ostatniej szansy”. Stanowiska poszczególnych partii rozjeżdżały się jednak coraz bardziej. W efekcie w piątek wieczorem cztery partie koalicyjne stwierdziły, iż nie chcą być już dalej w „związku”, który staje się coraz bardziej toksyczny.

Konferencja prasowa

Po tej decyzji doszło do konferencji prasowej, w której padły cytowane na wstępie słowa. Mark Rutte złożył również królowi Wilhelmowi Aleksandrowi pisemną decyzję o rezygnacji całego gabinetu. To zaś oznacza nic innego niż wybory parlamentarne, w których mieszkańcy Holandii, uprawnieni do głosowania, wybiorą nową Izbę Reprezentantów. Elekcja mogłaby się najwcześniej odbyć w połowie listopada tego roku, jak wskazuje Rada Wyborcza.
Do czasu nowych wyborów i wybrania nowego gabinetu, rząd, który oficjalnie podał się do dymisji, będzie nadal sprawował władze. Przyjmie on jednak rolę „stróża nocnego”. Oznacza to, iż będzie zajmować się obecnymi sprawami i bieżącą polityką, nie będzie podejmować żadnych działań ustawodawczych i prawotwórczych. Swoistym wyjątkiem jest, o czym powiedział sam były już premier, sprawa wojny na Ukrainie i kwestia wydobycia gazu w Groningen. Wydarzenia na tych dwóch obszarach wymagają bowiem ciągłego monitorowania i szybkich reakcji.

 

 

Źródło:  Nu.nl