Mieszkańcy Holandii notorycznie się zadłużają
Mieszkańcy Królestwa Niderlandów albo nie uczą się na swoich błędach, albo są w takiej sytuacji, iż nie mogą postąpić inaczej. Co dziesiąty mieszkaniec krainy tulipanów, który miał poważne problemy z płatnościami i zadłużeniem, po spłacie zobowiązań w ciągu niespełna roku znów się zadłuża i wpada w kolejne finansowe tarapaty.
Jak wskazuje Fundacja BKR, analizująca zaciąganie kredytów przez mieszkańców Holandii, niektórzy znów wpadają w spiralę zadłużenia nawet już po sześciu miesiącach od wyjścia na prostą. Analitycy BKR wyliczyli, iż robi tak 6,8% pożyczkobiorców mających kłopoty z płatnościami. W ciągu roku odsetek ten zwiększa się do ponad 9%.W ciągu zaś 5 lat 13% osób mających problemy ze spłatą zadłużenia znów jest poważnie zadłużonych.
Życie na kredyt
Największe problemy z kolejnym zadłużaniem się mają osoby, które biorą wiele kredytów i pożyczek na raz. Mieszkańcy Niderlandów wskazują, iż osoby, które mają tylko jedno tego typu zobowiązanie, prawie zawsze nie mają problemów z jego spłatą. Owo „prawie” wynika bowiem z tego, iż wedle danych tylko 0,6% kredytobiorców jednego produktu (kredytu/pożyczki), ma problemy z wypłacalnością.
W przypadku osób, które biorą ich na pęczki, sytuacja wygląda już dużo gorzej. 2,25% mieszkańców Niderlandów z 4 różnymi ratami, do spłaty w ciągu miesiąca, zalega z terminowymi spłatami. W przypadku zaś tych, którzy mają 5 pożyczek, liczba ta wzrasta do 3%.
Mikroraty i spirale zadłużenia
Czym spowodowana jest taka sytuacja? W pierwszej połowie tego roku na wzrost liczby osób zalegających z płatnościami miały wpływ dwa czynniki.
Pierwszym z nich jest łatwość wzięcia kredytu. Praktycznie każdy towar można obecnie kupić na raty bez zaświadczeń, bez sprawdzania zdolności kredytowej w banku. Wystarczy tylko potwierdzenie wpłaty pensji na konto i już możemy się cieszyć z nowego telewizora lub pralki.
Do zakupów zachęcają nas też karty kredytowe z niskim oprocentowaniem, czy wydłużonym okresem spłaty. Wszystko to sprawia, iż konsumenci biorą kolejną i kolejną „mikroratkę”.
Ilość zobowiązań więc rośnie. Wszystkie one jeszcze rok temu może nie stanowiłyby aż tak dużego problemu. W tym roku jednak wraz z rosnącą inflacją, podwyżkami w sklepach i rekordowymi rachunkami za prąd i gaz stają się coraz bardziej problematyczne. W pewnym momencie więc dochodzi do sytuacji, w której zadłużeni muszą wybierać, na co przeznaczyć swój domowy budżet i zaczyna dochodzić do problemów z płatnościami.
Gdy zaś w końcu, po zaciskaniu pasa, udaje się wyjść na prostą, pojawia się fałszywe przeświadczenie, iż skoro daliśmy radę, nie było tak źle. Włącza się więc konsumpcjonizm i historia zaczyna się powtarzać.
Źródło: Nu.nl