Miejska krucjata przeciw migrantom zarobowym w Almelo

krucjata przeciw nielegalnemu wynajmowi mieszkań

Samorząd gminy Almelo rozpoczął prywatną krucjatę przeciwko nielegalnemu wynajmowi pokojów i mieszkań na ich ternie. Urzędnicy mówią o dziesiątkach budynków, gdzie ma miejsce taki proceder i dziesiątkach podejrzanych. W grupie tej, jak łatwo można się domyśleć, znaleźli się również nasi rodacy, którzy przyjechali zarabiać na chleb w Królestwie Niderlandów.

Jak wskazują lokalne władze, na celowniku znalazło się już obecnie około 30 adresów, w których nielegalnie wynajmowane są pokoje, głównie migrantom zarobkowym. Samorządowcy zapowiadają, iż będą dokładnie sprawdzać każdą poszlakę i każdy adres. Wszystko dlatego, iż w wielu z nich sytuacja wynajmujących lokatorów jest wyjątkowo ciężka i uwłacza godności ludzkiej.

 

Życzliwi mieszkańcy

Jak samorządowcy wpadli na trop podejrzanego wynajmu pokoi? Odpowiedź jest banalnie prosta. Władze lokalne stworzyły specjalną infolinię dla mieszkańców miasta. Ci zaś dzwonili, przekazują swoje podejrzenia i cynki dotyczące nielegalnego wynajmu części nieruchomości. W ten sposób, dzięki dziesiątkom anonimów, udało się stworzyć listę potencjalnie winnych, którą należy sprawdzić.

 

Nielegalny wynajem

Zwykle mówi się o nielegalnym wynajmie domów, np. dla agencji pracy tymczasowej lub podnajmie mieszkań socjalnych, których lokatorzy, chcąc zarobić, oferują je na rynku wtórnym. W Almelo jednak ludzie nie wynajmują całych nieruchomości, a pojedyncze pokoje. Od pewnego czasu proceder ten stał się tam coraz bardziej powszechny i zaczyna stanowić rosnący problem, który zdaniem gminy ma kilka przyczyn. Po pierwsze, w rejonie istnieje duże zapotrzebowanie na mieszkanie. Niestety rynek nieruchomości jest całkowicie pusty lub pojawiające się tam oferty znajdują się poza zasięgiem wielu poszukujących 4 kątów dla siebie.  Oprócz tego, pomimo małej liczby mieszkań i pandemii w gminie, rośnie liczba migrantów zarobkowych (w tym Polaków), którzy muszą gdzieś mieszkać. Po trzecie, niektóre agencje pracy widząc problem, pozostawiają organizację zamieszkania samym migrantom. Przez co ci często szukając, jak najniższych kosztów trafiają do ludzi, wynajmujących metraż nielegalnie.

Popyt i podaż

Wszystko to prowadzi do sytuacji, gdzie mieszkanie lub nawet pojedyncze pokoje dzielone są na kilkumetrowe klitki, bez jakiejkolwiek zgody, czy nadzoru władz. Tylko po to, by pomieścić tam jak najwięcej pracowników. W efekcie powstaje szara strefa wynajmu niekontrolowana przez nikogo. Wszystko to prowadzi do sytuacji, w których przyjezdni trafiają do swoistych klatek bez okien, w których czasem mieści się tylko stojak na ubrania i materac, a za które muszą oni płacić co tydzień dziesiątki, jeśli nie setki euro.

 

Krucjata

Władze więc postanowiły powiedzieć w końcu dość. Wszystko po to, by uniknąć nie tyle napływu migrantów do miasta, co ich wykorzystywaniu przez nieuczciwych właścicieli nieruchomości. W tej sytuacji ulżenie mieszkającym w okolicy Holendrom, muszącym się zmierzyć z tym, iż za ścianą nie mają rodziny z dwójką dzieci, a np. 15 Rumunów na 30 metrach kwadratowych, to sprawa drugorzędna.

Pytanie jednak co zrobić z mieszkańcami, gdy władze karzą właścicielom usunąć nadwyżkowych lokatorów? O tym gmina nic nie mówi. Czyżby zapomnieli, iż Polacy i inni migranci napędzają tamtejszą gospodarkę?