Matczyna miłość przyczyną procesu i problemów finansowych
Czy matczyna miłość może doprowadzić do poważnych problemów? Ależ oczywiście, że tak. Pewna Holenderka z Wijdemeren żyła ze środków, jakie otrzymywała od pomocy społecznej, ledwo wiążąc koniec z końcem. Gdy jednak urzędnicy dowiedzieli się, iż kobiecie na zasiłku pomaga jej matka, robiąc jej od czasu do czasu zakupy, nałożyli na nią karę. Miała ona zwrócić 7000 euro gminie. Za co?
Urzędnicy z gminy Wijdemeren domagali się, by ich mieszkanka oddała 7000 euro rzekomo wyłudzonych zasiłków. Czemu? Zdaniem samorządowców kobieta ukrywała swoje dochody i jej sytuacja była znacznie lepsza, niż wskazywała. W efekcie wielokrotnie, z premedytacją, naruszyła obowiązek informacyjny, przez co miasto domagało się zwrotu części przyznanych środków.
Obowiązek informacyjny
Gmina i UWV osobom korzystającym z pomocy społecznej przyznaje środki na życie. Tak, by ludzie ci mieli za co się utrzymać. W sytuacji tej nie ma mowy o luksusach, nie można też jednak mówić o przymieraniu głodem. Wszystko to jest tak wyliczone, by świadczeniobiorca mógł wieść skromne, ale w miarę godne życie.
Pomoc matki
Takie życie wiodła właśnie nasza dzisiejsza bohaterka. Kobieta nie była jednak sama. W wiązaniu końca z końcem pomagała jej matka. Rodzicielka co jakiś czas robiła zakupy dla swojej córki, tak by przynajmniej trochę ją odciążyć w rachunkach dotyczących produktów pierwszej potrzeby. Dzięki temu w lodówce pojawiały się jajka, wędliny, masło, a uboga dziewczyna mogła odłożyć sobie parę euro.
Gminny nalot
Sytuacja ta trwała trzy lata. W pewnym momencie do domu dziewczyny niespodziewanie weszli na kontrolę urzędnicy. Jak wskazali, wtargnięcie to dotyczyło podejrzenia, iż sytuacja życiowa kobiety wygląda inaczej, niż wynika z obowiązku informacyjnego. Mówiąc prościej, ktoś najprawdopodobniej doniósł, iż beneficjentce zasiłków pomaga matka.
Zwrot
W efekcie kontroli gmina stwierdziła, iż kobieta, otrzymując żywność od członka rodziny, nie spełnia obowiązku informacyjnego, przez co gmina zdecydowała, by domagać się od kobiety 7000 euro. Kwota ta ma być ekwiwalentem finansowym wsparcia, jakie otrzymała od matki.
Afera
Kobieta nie chciała się zgodzić na oddanie pieniędzy. Nie miała nawet z czego ich oddać. Sprawa trafiła więc do sądu, wywołując przy tym poruszenie w całej Holandii. Wielu mieszkańców krainy tulipanów uważało, iż sytuacja ta jest wręcz absurdalna, a w Wijdemeren nie rządzą ludzie, a jakieś potwory. Jak bowiem można domagać się zwrotu kosztów jedzenia, jakie przyniosła matka z dobroci serca. Jak można zabronić matce pomagać własnej córce? Czy pomoc ta ma być karalna?
Sprawa ta wzbudziła również poruszenie w parlamencie, który obiecał zająć się sprawą.
Proces
Pomimo presji urzędnicy jednak się nie wycofali. Sąd zaś nie miał innego wyjścia. W niedawnym wyroku przyznał racje urzędnikom, stwierdzając, iż kobieta złamała prawo, nie informując o tym, że otrzymywała jedzenie od matki. Wymiar sprawiedliwości stwierdził jednak, iż 7000 euro to kwota zbyt wygórowana, na którą samorządowcy nie mają żadnych dowodów. Dlatego sędzia zdecydował, że „oszustka” musi spłacić jedynie 2835 euro. Oprócz tego nakazał gminie spłatę 200 euro za nielegalne wejście do mieszkania kobiety, a także obarczył samorząd kosztami postępowania sądowego.
Reperkusje polityczne
Gdy sprawa toczyła się przed sądem, politycy poruszeni tymi wydarzeniami postanowili zmienić prawo. Nowelizacja przepisów wprowadzona w lutym tego roku pozwala, by osoby korzystające z opieki społecznej mogły otrzymywać rocznie do 1200 euro darowizn bez obniżania ich świadczeń. Ludzie nie muszą się więc obawiać, iż kilka litrów mleka, kopa jajek i trzy kostki masła od rodziny spowodują, iż trafią oni przed sąd lub zostaną pozbawieni pieniędzy.