Małpia ospa w Holandii szerzy się coraz bardziej

Sadyści w kitlach? Czyli problem uczelni medycznych

Wczoraj pisaliśmy, iż służby epidemiologiczne zdiagnozowały w Królestwie Niderlandów pierwszy przypadek małpiej ospy. Nie minęło kilkadziesiąt godzin, a RIVM wskazuje, iż liczba pacjentów zakażonych tym odzwierzęcym wirusem zwiększyła się do „kilku”. Ilu jest ich dokładnie, tego oficjalnie nie podano. Epidemiolodzy wskazują jednak, iż nie jest to jeszcze koniec, a liczba zakażonych najprawdopodobniej wzrośnie.

Nie ma powodu do paniki

Praktycznie wszystkie służby medyczne w Holandii wskazują, iż nie ma powodu do paniki. Małpia ospa nie ma nic wspólnego z COVID-19. To nie ten typ wirusa, to nie taka zjadliwość i szybkość rozpowszechniania się. Na chwilę obecną nie grozi więc nam w Holandii kolejna epidemia i lockdown. Jak jednak zauważa profesor Chantal Bleeker-Rovers z Radboudumc w rozmowie z dziennikarzami AD, obecna sytuacja wymaga od służb medycznych „wzmożonego wysiłku”, dotyczy to zwłaszcza RIVM i GGD. Przywoływany przez holenderskich dziennikarzy specjalista do spraw epidemiologicznych wskazuje, iż szansa na powstrzymanie ospy jest znacznie większa niż koronawirusa, dlatego niezbędne jest dokładne sprawdzanie łańcucha kontaktów zakażonych.

Guzki

W szybkim rozprzestrzenianiu się choroby przeszkadza sam sposób zakażenia. Ospa może roznosić się drogą kropelkową, ale ryzyko zakażenia w ten sposób jest niewielkie. By więc zachorować niezbędny jest naprawdę bliski, intensywny kontakt z chorym lub olbrzymi pech. Po drugie ospy nie można z niczym pomylić. Charakterystyczne wybroczyny, guzki na skórze sprawiają, iż ludzie wiedzą doskonale z czym mają do czynienia i sami poddają się izolacji.

 

Inny punk początkowy

Warto również zauważyć, iż w przypadku tej choroby Holandia zaczyna na zupełnie innym etapie niż przy koronawirusie. Dostępna jest bowiem skuteczna szczepionka przeciwko małpiej ospie. Ba, wiele wskazuje na to, iż szczepionki przeciwko klasycznej ospie również powstrzymują małpią mutację. Co więcej, jak przekazują epidemiolodzy nawet podanie szczepionki komuś, kto miał kontakt z chorym może go uchronić przed zakażeniem, wszystko dlatego, iż ten wirus rozwija się wolniej niż COVID-19.

 

Izolacja

Dlatego też na chwilę obecną epidemiolodzy zalecają izolację osobom, które miały kontakt z chorym i u których pojawiły się po kilku dniach od spotkania zakażonego, objawy takie jak gorączka czy ból głowy. Nie ma też powodów do obaw, jeśli chodzi o ludzkie życie i zdrowie. „Większość osób wraca do zdrowia samodzielnie po 2-4 tygodniach. Trzeba jednak pamiętać, iż osoby te zakażają, dopóki strupy nie wyschną” – wskazuje profesor. Warto też nadmienić, iż starsze pokolenie, które mogłoby znaleźć się w grupie ryzyka, w tym przypadku może charakteryzować się dużą odpornością. Wszystko dlatego, iż jeszcze w latach 70. Holendrzy byli szczepieni przeciw ospie.

 

 

Źródło:  Ad.nl