Ludzie w centrach dystrybucyjnych Jumbo nie mają sił pracować

Ludzie w centrach dystrybucyjnych Jumbo nie mają sił pracować

Znów niewesoło robi się w centrach dystrybucyjnych. Pracownicy magazynów sieci supermarketów Jumbo skarżą się na bardzo duże obciążenie pracą. Ludzie powoli zaczynają mieć tego dość. Czy to oznacza, iż czekają nas kolejne strajki, a co za tym idzie możliwe braki w zaopatrzeniu na sklepowych regałach?

Ultimatum

Pracownicy zatrudnieni w centrach dystrybucyjnych sieci supermarketów Jumbo skarżą się na to, że są dosłownie przygnieceni pracą. Ludzi jest za mało, a to powoduje, iż pracownicy zwykle nie są w stanie nadążyć za harmonogramem. Muszą pracować w czasie nadliczbowym, często pod ogromną presją. Sytuacja jest tak zła, iż sprawą zainteresowali się związkowcy z FNV i po analizie tego co dzieje się na halach dali władzom sieci cztery tygodnie na rozwiązanie tych problemów. W przeciwnym razie podejmą stosowne działania.

 

Podpisy

Związkowcy stworzyli petycję dotyczącą poprawy warunków pracy. Podpisało ją 600 osób z 2500 zatrudnionych w centrach dystrybucyjnych sieci supermarketów. Następnie dokument ten z podpisami, między innymi pracowników migrujących, został przekazany na ręce przedstawicieli firmy Veghel, która jest właścicielem Jumbo. Władze jej zapowiedziały działania, mające na celu poprawę losu pracowników.

 

Reakcja łańcuchowa

Jakiś czas temu sytuacja pracowników w centrach dystrybucyjnych sieci Albert Heijn doprowadziła do strajku, który zakończył się dla supermarketu pustymi półkami i dużym spadkiem obrotów. Klienci nie mogąc dostać swoich ulubionych produktów, szli do konkurencji. Te wydarzenia nie pozostały bez wpływu zarówno na pracowników magazynów innych sklepów jak i ich kierownictwa. Z jednej strony okazało się, iż pracownicy mają faktycznie siłę przebicia, z drugiej ignorowanie głosu zatrudnionych w centrach może doprowadzić do problemów sklepów w całym kraju.
W Jumbo sytuacja nie jest tak zła, nie chodzi tu o warunki płacowe. Zatrudnionym przeszkadzają zbyt późno dostarczane harmonogramy godzin pracy i ciągłe nadgodziny. Ludzie z racji obciążenia pracą po prostu nie mają już siły. Wielu też, zamiast mieć, np. wolne soboty, jest stale ściąganych na hale. Wszystko więc można skrócić w jednym zdaniu „za dużo pracy, za mało ludzi”.

Błędne badania

Sieć broni się, iż prowadzi badania obciążenia pracą. Wynika z nich, iż 81% personelu wskazuje, iż ono niby nie występuje. Wiele osób jednak, zwłaszcza pracowników migrujących, po prostu boi się w takich ankietach zaznaczyć inną opcję. Nie chcą stracić pracy, nie chcą podpaść agencji czy kierownictwu hali.
Zresztą nie ma się czemu dziwić. Jeśli sam Jumbo o sprawie tych 19% przeciążonych pracą mówi w następujący sposób. „Uważamy to za irytujące i oferujemy tym współpracownikom możliwość przedyskutowania tego z nami, z ich przełożonym z agencji zatrudnienia. Oferujemy również pracownikom konkretną pomoc, proponując im dodatkowe szkolenia, jak optymalnie wykonywać swoją pracę” – mówi rzecznik w rozmowie z Nu.nl.
Być może w tym jest właśnie problem. Który z pracowników migrujących będzie chciał narzekać na nawał pracy,w Jumbo gdy to ma skończyć się rozmową z dyrekcją. Tę bowiem wielu uważa jako tożsamą z biletem w jedną stronę.

Dlatego też w obronę pracowników włączył się FNV, który liczy, że sytuację da się łatwo rozwiązać bez uciekania się do strajków czy innych działań uderzających w firmę, a więc i pośrednio w klientów sieci.

 

 

Źródło: Nu.nl