Króliki na ratunek Vlieland
W ubiegłym tygodniu Maasvlakte miało miejsce polowanie na króliki. Jego celem nie było jednak przetrzebienie ich populacji w regionie. 26 złapanych gryzoni trafi do Vlieland z misją ratunkową. Mają tam się zaaklimatyzować i połączyć się z malejącą populacją na wyspie. Wszystko po to, by nadrobić prokreacyjne zaległości i utrzymać bioróżnorodność na wyspie.
Drugi rzut
To już druga taka akcja wyłapywania i przesiedlania zwierząt z Maasvlakte na przedmieściach Rotterdamu do Vlieland. Pierwszą przeprowadzano bowiem w styczniu tego roku. Tego typu podbieranie zwierząt może na pierwszy rzut oka wydawać się niebezpieczne. Zmniejsza się bowiem ich populację w pierwotnym miejscu. Trzeba jednak pamiętać, iż króliki mnożą się jak… króliki. W efekcie pod Rotterdamem nie brakuje tych kicających zwierząt. Ba, taki odłów pozwala kontrolować tamtejszą populację, co jest wyjątkowo dobre dla regionu.
Dom
Holenderskie króliki w porównaniu do ludzi nie muszą martwić się o mieszkanie i nie chodzi tu bynajmniej o to, że mogą sobie je łapkami wykopać. Staatsbosbeheer, który zarządza zielonym dziedzictwem Holandii, specjalnie wykopał nowoprzybyłym zwierzętom nory. Domy te zostały umeblowane sianem, a w prezencie powitalnym znalazła się spora porcja marchwi. Wszystko po to, by króliki najlepiej zaaklimatyzowały się na wyspie i przynajmniej na początku nie musiały tracić energii na kopanie nor, czy szukanie pożywienia.
Po co króliki?
Po co jednak króliki w Vlieland? Jak wspomnieliśmy na początku, chodzi o bioróżnorodność. Te puchate gryzonie są bardzo ważne dla tamtego wydmowego krajobrazu. Zjadają bowiem trawę i to tyle i aż tyle. Dzięki temu, iż króliki robią za żywe kosiarki, inne rośliny mogą spokojnie wzrastać, nie są bowiem zacieniane przez trawy. Niższe trawy, a nawet poletka wygryzione do gołej ziemi to zaś niezbędne miejsca dla niektórych gatunków zwierząt. Przykładem tu jest np. jaszczurka wydmowa, która musi wygrzewać się w słońcu, a nie byłaby w stanie tego robić, gdyby wydmy porosła wysoka trawa.
Na koniec warto również wskazać na to, iż nawet stare opuszczone królicze nory nie są bez znaczenia. Na wydmach żyją bowiem pewne gatunki ptaków, które wiją sobie w nich gniazda.
Co się stało z gryzoniami
Skoro króliki rozmnażają się jak króliki, to po co dodatkowe zwierzęta? Jedną odpowiedzią na to jest dbanie o zachowanie różnorodności genetycznej. Drugą choroby. Lokalna populacja została zdziesiątkowana właśnie przez patogeny, które króliki przenosiły na siebie nawzajem. By więc ją odbudować, wysłano tam nowe gryzonie, tyle tylko, iż te w odróżnieniu od autochtonów zostały zaszczepione. Dzięki temu nie tylko są odporne na królicze zarazy, ale również przeniosą tę odporność na następne pokolenia.
Źródło: Nu.nl