Zapomnijcie o warzywach i pracy, czy to koniec szklarniowej potęgi Holandii?
Większości naszych rodaków Holandia oprócz wiatraków, kanałów i marihuany kojarzy się również ze szklarniami. Chcąc nie chcąc, one także stały się dla nas jednym z symboli tego kraju, choćby dlatego, iż wielu Polaków wybierając się do pracy w Niderlandach, miało w swoim życiu epizod zatrudnienia w takim kompleksie. Teraz jednak może się to zmienić. Branżę szklarniową czeka zapaść, która oprócz zwolnień wśród migrantów, może przynieść drożynę w sklepach na terenie całej Europy.
Praktycznie każdy zna kogoś, kto jeździł do Holandii, by pracować w szklarni. Wielu z nas nawet samemu tam pracowało. Migranci zarobkowi bardzo chętnie są zatrudniani przez hodowców pomidorów, ogórków, papryki, truskawek czy kwiatów. Wszystkie te produkty dzięki ogromnym, długim czasem nawet i na kilkaset metrów szklarniom uprawiane są w Królestwie Niderlandów przez cały rok. Powoduje to, iż ten niewielki kraj jest drugim co do wielkości eksporterem żywności na świecie (pod względem wartości obrotu). Zawdzięcza to właśnie owym szklanym konstrukcjom, które w sumie zajmują powierzchnię około 10 000 hektarów.
Zapaść
W tym roku pojawił się ogromny problem. Hodowcy owoców, warzyw i roślin mimo gigantycznych dochodów mają poważne problemy z płynnością finansową. Wielu, by nie zbankrutować, musi zredukować produkcję, a co za tym idzie ograniczyć dostawy do sklepów nie tylko w Europie, ale i na świecie. Czemu? Wszystko z racji ogromnych kosztów uprawy.
Aby bowiem móc hodować żywność i kwiaty w szklarniach przez cały rok, niezbędny jest skomplikowany system ogrzewania tego typu obiektów. Już dawno minęły czasy, w których wystarczyło samo słońce. Teraz ceny prądu i gazu stanowią około 1/3 całkowitych kosztów produkcji. To znaczy, stanowiły, do momentu, w którym rynkiem gazu w Europie nie wstrząsnęły ogromne podwyżki cen błękitnego paliwa.
Holenderskie szklarnie na skutek wysokich cen gazu ograniczają swoją działalność. Czy to oznacza zwolnienia wśród migrantów i brak warzyw i owoców w sklepach?
3 miliardy metrów sześciennych
Szklarnie zużywają rocznie 3 miliardy metrów sześciennych gazu, czyli ponad 8% całego zużycia tego surowca w Holandii. Gaz bowiem nie służy tylko do ogrzewania. Z gazu w Holandii powstaje również prąd, który oświetla rośliny. Gdy więc to paliwo kopalne stało się kilkukrotnie droższe, koszt wyhodowania pomidora lub ogórka również diametralnie wzrósł. Hodowcy zaś związani umowami na dostawy nie mogą nagle zwiększyć cen. Zresztą nikt nie kupiłby pomidora, który z dnia na dzień staje się, np. 5 razy droższy. Co to oznacza? Tylko jedno - kłopoty.
Zawieszenie działalności
Aby nie zbankrutować na oświetleniu i ogrzewaniu wielu producentów decyduje się na ograniczenie naświetlania i zmniejszenie temperatury. Czyli de facto na wcześniejsze zakończenie sezonu wegetacyjnego lub późniejsze jego rozpoczęcie. Część plantatorów rozważa nawet całkowite wstrzymanie działalności do wiosny, gdy dni staną się dłuższe i cieplejsze. Wiosna miałaby zresztą również przynieść mniejsze ceny gazu wraz ze zmniejszeniem się popytu na niego z racji na koniec sezonu grzewczego.
Problemy
Zmniejszenie produkcji owoców, kwiatów i warzyw może spowodować nie tylko niedobór tego typu produktów w sklepach. Mniejsza podaż przy stałym popycie to również wzrost cen tego typu asortymentu. Nie oznacza to wprawdzie, iż pomidor stanie się dobrem luksusowym i oznaką wysokiego statusu majątkowego, ale będziemy musieli zapłacić za niego nawet kilkanaście procent więcej niż obecnie.
Zmniejszenie upraw oznacza również ograniczenie ilości pracowników. Po co bowiem trzymać kadry, gdy nie mają one czego zbierać i co pielęgnować. To zaś wróży tylko jedno - zwolnienia. Zwolnienia, które mogą dotknąć wielu pracowników migrujących. W tym, jak łatwo się domyśleć, Polaków.
Problemy gospodarcze
Na skutek rosnących cen gazu cierpi nie tylko przemysł szklarniowy. Podobne problemy mają praktycznie wszystkie energochłonne gałęzie gospodarki w Holandii. Wszędzie bowiem gdzie jest ogromne zapotrzebowanie na prąd i gaz koszty produkcji wzrosły diametralnie. To zaś wpływa na spowolnienie rozwoju gospodarczego Królestwa Niderlandów po lockownie.