Kolejni lekarze „użyczali” swojej spermy
Jakiś czas temu informowaliśmy Państwa o lekarzu z kliniki leczenia niepłodności, który bez wiedzy pacjentek wykorzystywał własne nasienie. Wtedy wydawało się to wręcz nie do pomyślenia. Jak jednak podaje Fundacja Donorkid, w Holandii takich przypadków było znacznie więcej. Dochodzenie, które wszczęli przedstawiciele fundacji, we współpracy z dziećmi urodzonymi dzięki takim klinikom, wykazało, iż co najmniej 10 innych lekarzy „użyczyło”, bez zgody matek, własnej spermy podczas procesu zapłodnienia.
Znani i mniej znani
W grupie tej znajdują się zarówno znane nazwiska, które pojawiały się w mediach z racji wcześniejszych tego typu podejrzeń, takie jak Jan Karbaat, Jan Wildschut czy Jos Beek, jak i jeszcze anonimowi medycy. Mężczyźni ci bez wiedzy matek zostali ojcami naprawdę sporej grupy potomstwa. Szacuje się, iż sam Karbaat spłodził w ten sposób około 81 dzieci.
Poszukiwania rodziców
Takie nielegalne i niejawne działania mogą w przyszłości doprowadzić do tragedii. Zwiększa to bowiem ryzyko związków między rodzeństwem, co mogłoby doprowadzić do poważnych wad genetycznych ewentualnego dziecka. Dlatego też Fundacja poszukuje ojców dzieci dawców w komercyjnych bazach danych DNA. W ciągu 5 lat swojej działalność odnaleźli w sumie 200 ojców, którzy odpowiadają za przyjście na świat tysięcy dzieci. Najwięcej emocji nie powodują jednak te setki ojców znajdujących się w bazie danych, a te pojedyncze nazwiska, powiązane z dr. z przodu. To one bowiem zwracają szczególną uwagę prasy, zwłaszcza jeśli ludzie ci noszą lekarski fartuch i współpracują z klinikami.
Plusy i minusy
Jak wskazuje Donorkid działania te mają swoje plusy i minusy. Dzieci i ich matki staja się bardziej świadome, co pozwala uniknąć tragedii w przyszłości i potomstwa na linii brat siostra. Ludzie poznają też swoją rodzinę i tworzą pewną specyficzną wspólnotę. Z drugiej, dzieci takich nieuczciwych lekarzy dawców są odzierane z prywatności. Z tego właśnie drugiego powodu, fundacja, mimo iż odnajduje nowych oszustów, nie przekazuje ich danych w mediach. Wszystko po to, by nie niszczyć życia dzieci, które niczym nie zawiniły. Informacja ta podawana jest tylko matkom i dzieciom. Wszystko po to, by mogli samodzielnie zdecydować, czy chcą kontaktu z ojcem i rodzeństwem, czy chcą zapomnieć o całej sprawie. Osobną kwestią są tutaj działania prawne. Te jednak również podejmują rodzice lub dorosłe dzieci, a nie sama fundacja.
Źródło: Nu.nl