Kochany kotek, czyli pragmatyzm wygrywa z miłością
Opuszczamy na chwilę Holandię, by przekroczyć granicę i udać się do Dolnej Saksonii. Tam bowiem w jednym z domów dokonano makabrycznego odkrycia. Odkrycia, które dla znawców zwierząt nie jest niczym nowym. Oni o pragmatyzmie kotów wiedzieli już od dawna.
Życzliwy sąsiad
To była jedna z miejscowości w Dolnej Saksonii. Nie wyróżniała się ona niczym od wielu innych miast i miasteczek w tym regionie. W pewnym momencie jeden z jej mieszkańców zadzwonił na policję z prośbą o pomoc. Dzwoniący w rozmowie z oficerem dyżurnym stwierdził, iż obawia się o los swojego sąsiada, 43-latek miał bowiem zniknąć. Sąsiad nie widział go od 2 miesięcy. Zwykle spotykali się na ulicy lub zakupach. Od około 60 dni nikt w okolicy go jednak nie widział. Dlatego też ludzie zaczęli się o niego martwić, tym bardziej, iż nie odbierał też telefonów ani nie otwierał drzwi swojego domu.
Interwencja
Patrol postanowił więc to sprawdzić. Policjanci dzwonili, pukali, nic to jednak nie dało. Co więcej, również w pracy mężczyzny potwierdzono, że nikt go nie widział. Oficerowie postanowili więc siłowo wejść do mieszkania. Tam znaleźli zmasakrowane zwłoki. Ich stan, dopiero po bliższych oględzinach, pozwolił potwierdzić, że jest to zaginiony 43-latek.
Ruch w domu
Co mogło spowodować, iż Niemiec był w takim stanie? Rozkład to jedno, ten bowiem wskazywał, iż mężczyzna nie żył od kilku dobrych tygodni. Co jednak z licznymi ranami szarpanymi? Odpowiedź na to pytanie pojawiła się dość szybko. Policja usłyszała bowiem w mieszkaniu ruch. Ruch, którego nie powinno być. Zmarły nie miał bowiem rodziny i mieszkał sam. No prawie sam.
Smutny widok
Po chwili zagadka ta się jednak wyjaśniła. Oczom policjantów ukazał się kot. Zwierzę było brudne. Widać, iż przestało dbać o siebie, było wychudzone, a na zmierzwionym futerku miało ślady krwi. Oficerowie wiedzieli już, co się stało. Policjanci szybko złapali kota i zawieźli go do weterynarza.
Pragmatyzm zwyciężył
Kot po zbadaniu trafił do schroniska, gdzie nabiera sił. Jak mówią opiekunowie to, co się stało, nie powinno nikogo zbytnio dziwić. Kot może traktował swojego właściciela jak członka stada. Gdy jednak ten umarł, zwierzę zapewne przez kilka dni starało się go obudzić, chodziło po nim, przytulało się do niego. Gdy jednak dni mijały, właściciel wystygł, a kot zaczął być głodny, wygrał instynkt i czysty pragmatyzm. Pan stał się posiłkiem, jedyną szansą na przeżycie. Gdyby bowiem nie ludzkie mięso, kot nie miałby szans przeżyć tych dwóch miesięcy uwięziony z denatem w domu.
Nie ma się więc czemu dziwić. Zresztą ludzie postępują podobnie. Wystarczy choćby spojrzeć na to co się działo w oblężonym podczas II Wojny Światowej Leningradzie, gdzie tylko w lutym 1942 roku aresztowano 612 osób za kanibalizm.
Źródło: rtlnieuws.nl
Źródło: ciekawostkihistoryczne.pl