Kobieta zmarła, bo karetka przybyła zbyt późno?

Dwa ciała znalezione w hotelu robotniczym w Wassenaar

Kobietą potrącona przez polską furgonetkę podczas obchodów Dnia Pamięci w Driel, zmarła. Informację tę przekazały holenderskie media. 69-latka odeszła już tydzień temu. Informację tę upubliczniono jednak dopiero teraz. Opóźnienie to wynikało między innymi z kwestii prywatności rodziny. To smutne wydarzenie powoduje jednak, iż sprawa jej wypadku jest jeszcze poważniejsza. Przypomnijmy. Załoga karetki będącej kilkaset metrów dalej nie udzieliła jej pomocy. Druga jechała do poszkodowanej aż 45 minut.

Po 45 minutach od wypadku mieszkankę Driel przetransportowano do Centrum Medycznego Uniwersytetu Radboud w Nijmegen. Lekarze od 21 września walczyli o jej życie, niestety obrażenia okazały się zbyt poważne i nie udało się jej uratować.

 

Na miejscu

Jak pisaliśmy niedawno, około 100 metrów od miejsca wypadku znajdowała się karetka zabezpieczająca imprezę masową, w tym skoki spadochronowe. Był to jednak pojazd prywatnej firmy, niepodpięty do systemu. Dyżurny nie wiedział o niej i nie mógł się z nią w żaden sposób skontaktować. Nikt zaś z będących na miejscu świadków nie wpadł na pomysł, by pobiec i powiadomić ratowników. Dlatego też oni przez cały czas byli bierni. Sytuacja ta, mimo że wyjątkowo smutna, jest w pełni wytłumaczalna.

 

45 minut

Dużo większą zagadkę stanowi jednak to dlaczego karetka wysłana przez dyżurnego jechała tam aż 45 minut. Jest to czas dużo powyżej wszystkich holenderskich standardów medycznych. Region Bezpieczeństwa i Zdrowia Gelderland-Midden (VGGM), który odpowiada za pogotowie w tym obszarze, prowadzi obecnie dochodzenie mające odpowiedzieć, czemu ofiara tak długo musiała czekać na pomoc. Śledztwo nadal trwa więc VGGM nie zdradza żadnych informacji na jego temat. Sprawa jednak jest wyjątkowo dziwna. Tego dnia nie było bowiem żadnych poważnych wypadków, czy zdarzeń masowych, by zabrakło karetek.

Policja

Oprócz VGGM sprawę bada również policja. Doszło bowiem do wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Czy więc kierowca polskiej furgonetki odpowie za śmierć kobiety? Sytuacja ta jest bardzo delikatna. 69-latka nie zmarła bowiem na miejscu. Przeżyła sam wypadek. To biegli będą musieli orzec, czy gdyby karetka przyjechała na czas, kobieta miała szansę przeżyć. Czy stan kobiety od samego początku był krytyczny, czy też pogorszył się z racji oczekiwania na pomoc. Trudno więc tu ferować wyroki. Pewne jednak, iż kierowca będzie musiał żyć ze świadomością, iż doprowadził do tragicznego w swych skutkach wypadku.

Źródło: AD.nl