Kobieta zgwałcona przez strażnika w areszcie śledczym?
Holenderski sąd rozpatruje sprawę młodej kobiety z Rotterdamu, która oskarżyła jednego z funkcjonariuszy z Leerdam o to, iż zgwałcił ją, gdy ta przebywała w tamtejszym areszcie. Linia obrony mundurowego, jaką prezentuje obrońca, jest dość niekonwencjonalna.
Jak wspomina mieszkanka Rotterdamu, została ona zgwałcona przez 29-letniego S.Y. podczas pobytu w tamtejszym areszcie. Oficer miał ją napaść, rozebrać, zmusić do seksu oralnego, a także spenetrować ją palcami. Opis ten dla prokuratury oznacza jedno- gwałt. Gwałt, którego sprawcą miał być stróż prawa i do którego doszło w celi, co sprawiło, iż kobieta nie miała, jak uciec i byłą całkowicie podporządkowana mężczyźnie.
Do zdarzenia miało dojść w sierpniu 2020 roku. Wtedy to wówczas 21-letnia ofiara została zatrzymana wraz innym 27-letnim podejrzanym pod zarzutem napadu z bronią w ręku i tymczasowo pozbawiona wolności. Dwójka ta po aresztowaniu została rozdzielona i trafiła do dwóch różnych cel. Pod koniec dnia strażnicy przekazują informację kolegom z wieczornej zmiany: „kobieta w celi 40 zachowuje się zalotnie”. Oznacza to, iż nie powinno wchodzić się do celi w pojedynkę, ale w co najmniej dwie osoby.
Co się stało w celi?
Wieczorem jednak naczelnik aresztu zignorował tę informację i wszedł sam do celi. Co więcej, nie zrobił tego raz, ale dziesięć razy. „Była naładowana emocjami, chciała uwagi i była w niestabilnym stanie” - przekazał podejrzany przed sądem. Mówił, że chciał ja uspokoić.
Podczas jednego z tych wejść miało dojść do czynów zabronionych. Kobieta rzekomo miała siedzieć nago pod prześcieradłem. On jednak tego nie widział. Szarpnął płachtę materiału, potem zdjął jej bieliznę i spenetrował ją palcem. Słowa te ma potwierdzać DNA oficera znaleziona na bieliźnie zatrzymanej. „Może znalazłam te majtki i odrzuciłam je na bok. Już nie wiem.'' – stwierdził oficer.
Oskarżenie
Prokurator prowadzący sprawę wskazuje, iż pomimo 25 lat pracy nie spotkał się jeszcze z taką sytuacją. Jego zdaniem nie ma wątpliwości co do historii kobiety. Dla niego jest to gwałt, może to być jednak trudno udowodnić. Dlatego też oskarżyciel mówi o „rozpuście z kimś, kto jest pod władzą i wpływem innej osoby”. W efekcie domaga się dla funkcjonariusza 20 miesięcy pozbawienia wolności.
Linia obrony wskazuje, iż opis przyrodzenia sprawcy podany przez ofiarę nie zgadza się ze "stanem faktycznym". Cokolwiek by to nie znaczyło.
Linia obrony
Obrona wątpi jednak w gwałt. Wskazuje, iż po domniemanym wydarzeniu kobieta była dalej w swojej celi półnaga. Tak raczej nie zachowuje się osoba zgwałcona, ta bowiem chce się ubrać, schować. Adwokat wskazuje również: „Opis podanych przez panią genitaliów mojego klienta wcale nie jest prawidłowy. Cała jej historia jest niewiarygodna”. Domaga się więc uniewinnienia swojego klienta.
Wyrok
Jak w tej sprawie postąpi sąd? Czy uzna oficera za winnego i przychyli się do wniosku prokuratora, wymierzając nie tylko karę wiezienia, ale też 25 000 euro odszkodowania, czy też faktycznie uzna rozbieżności pomiędzy opisem penisa przedstawionym przez kobietę, a stanem faktycznym i uniewinni oskarżonego? Przekonamy się 22 marca.
Źródło: Ad.nl