Kobieca niewiara i kot na spacerze
17 lutego obchodziliśmy światowy dzień kota. Dlatego też chcieliśmy Państwu opowiedzieć o takim właśnie zwierzaku, który postanowił znaleźć sobie nietypowe miejsce na przechadzkę, przez co postawił na nogi została straż pożarną z Hagi.
Zaczerpnąć świeżego powietrza
Pogoda wczoraj w Hadze nie była może idealna. Mimo to jednak temperatura sięgająca 11 stopni i brak deszczu zachęciły pewnego, pięknego szarego kocura do odrobiny spaceru. Niestety jego właścicielka nie była zbyt skora do tego. Zresztą kto widział kota na spacerze z właścicielem. Kot, jak to kot, chodzi przecież własnymi drogami i sam decyduje o własnym losie. Nikt więc nie będzie mu mówił gdzie może, a gdzie nie może chodzić.
Nietypowy spacer
W efekcie nasz bohater, gdy tylko zobaczył, iż jego właścicielka otwarła na chwilę okno na spadzistym, pokrytym dachówką dachu, postanowił skorzystać i wybrać się na przechadzkę na naprawdę wysokim poziomie. Widok z wysokości kilkunastu metrów był naprawdę zacny. Jedynie trasa spacerowa nie była zbyt ciekawa. To znaczy, kotu maszerowanie w rynnie bardzo się podobało. Innego zdania była jednak jego pańcia.
Poszukiwania kota
Kobiecie bowiem w pewnym momencie kot zniknął. Jak wiadomo, kot mógł się ukryć wszędzie, należało więc przeszukać dom. To jednak nic nie dało. Puchaty domownik musiał więc gdzieś wybyć. Gdzie? W tym momencie gospodyni przypomniała sobie o otwartym oknie, wychyliła się przez nie i zobaczyła swojego pupila, który siedział na dachu.
Straż pożarna
Właścicielka próbowała zawołać swojego zwierzaka do domu. Ten jednak nie chciał jeszcze wracać, wręcz przeciwnie dreptał sobie rynną to w jedną, to drugą stronę, nabijając z gracją koci limit kroków.
Przeskakiwanie z dachu na rynnę i z powrotem dla kocura było dobrą zabawą. Przerażało to jednak kobietę. Ta bojąc się, iż jej pupil spadnie z dachu, postanowiła wezwać straż pożarną.
Ciekawy widok
Po kilku minutach kot mógł przyglądać się, jak pod dom podjechał czerwony pojazd, z którego wysiadła grupa ludzi w dziwnych nakryciach głowy. Te dwunożne stworzenia przez pewien czas kręciły się na dole, aż w końcu jeden z nich wsiadł do kosza, przypominającego nieco wielki karton i zaczął jechać w stronę zwierzęcia. Nasz bohater patrzył na człowieka w koszu z niemałym zainteresowaniem. W końcu jednak zrozumiał, iż strażak ma zamiar przeszkadzać mu w przechadzce, lub co gorsza, wziąć go na ręce i przytulic. Tego było za dużo. Przecież to kot jest tu panem i to on decyduje kiedy może dać się głaskać, a kiedy nie. W efekcie poirytowane zwierzę postanowiło zakończyć spacer i kilkoma susami wskoczyło na ręcznik wystawiony przez gospodynię za okno, po którym szybko weszło do mieszkania, zostawiając ratownika z głupią miną.
Sprawa kobiecej niewiary w kocie umiejętności zakończyła się więc happy-endem. Nie wiadomo jednak, czy w zaistniałej sytuacji gospodyni musiała zapłacić za nieuzasadnione wezwanie strażaków. Pewne jest jednak to, iż ta kwestia nie interesowała kocura.
Źródło: Nu.nl