Kłopotliwy holenderski prorok

Polak staranował ponad 50 pojazdów. 26 osób jest rannych

Opuszczamy na chwilę Królestwo Niderlandów, by udać się na teren jego największego sąsiada. Niemcy mają problem z Holendrem, który uznaje się za proroka i który molestował dziewczynkę. Najchętniej wyrzuciliby go z kraju, bo boją się, iż znów może popełnić podobne przestępstwa. Niestety jest to dużo trudniejsze, niż się wydaje, bo na przeszkodzie stoi religia.

Niemieckie władze chcą deportować przywódcę sekty. Człowiek ten został bowiem prawomocnie skazany w 2021 roku za gwałt na nieletniej dziewczynie. Samozwańczy prorok Zakonu Transformantów nie ma jednak zamiaru opuścić Niemiec. Rober B. ojciec ośmiorga dzieci, które ma z pięcioma kobietami, swoimi żonami, sprzeciwia się decyzji o deportacji, wskazując, iż chce kontynuować pracę duszpasterską ze swoją wspólnotą wiary. Tu rodzi się właśnie problem.

 

Zarzuty

61-letni Robert B. został aresztowany w październiku cztery lata temu. Postawiono mu wtedy zarzut wykorzystania seksualnego 31 latki. Miał ją zgwałcić 132 razy. Do tego typu aktów miało dojść między innymi w czasie gdy była ona jeszcze nieletnia. Kobieta przez długi czas utrzymywała całą sprawę w tajemnicy, ale kiedy udało jej się wyrwać z objęć zakonu, zgłosiła sprawę na policję. Zgłoszenie sprawy doprowadziło do tego, iż kobietę uwięzili członkowie sekty. Została ona odbita przez mundurowych po nalocie na klasztor, którzy zajęli Transformanci.  Po tej akcji śledczy zatrzymali przywódcę grupy i rozpoczął się jego proces, który zakończył się skazaniem go na 5 lat więzienia. Holender odbył już 2/3 kary i może przedterminowo wyjść na wolność. Niemcy jednak go nie chcą.

Służby chciałyby, aby sądy wydały jeszcze jeden wyrok zakazujący prorokowi-guru pobytu w Niemczech. Uważają bowiem, iż z racji jego narcystycznej osobowości może on znów wrócić do sekty i popełniać te same przestępstwa. Dlatego też najchętniej wydaliliby go z kraju i przenieśli do holenderskiego zakładu karnego lub tam wypuścili na wolność.

 

Religia, wyznanie

Czy to się jednak uda? Kwestie penitencjarne i przepisy dotyczące deportacji, w tym zgoda Holendrów na przyjęcie skazanego to jedno. Drugą jest zaś kwestia religii. Wyrzucenie B. z Niemiec gdzie mieści się zakon, można uznać za odebranie mu możliwości prowadzenia praktyk religijnych. To zaś jest wyjątkowo delikatny temat. Niemcy z racji na swoją krwawą historię i represjonowanie wyznawców niektórych religii są bardzo ostrożni w takich sprawach. Podniesienie więc argumentu odebrania wolności religijnej może zaprzepaścić plany wywiezienia osadzonego. Z drugiej jednak strony służby nie mogą pozwolić na to, by horror, jaki przeżywały jego ofiary, się powtórzył.

 

 

Źródło:  AD.nl