Kierowca „przeciętego autobusu” znów wozi pasażerów
Służby nie zdążyły jeszcze naprawić wszystkich zniszczeń, jakie spowodowała kolizja na przejeździe kolejowym, w Bergen op Zoom, gdzie to pociąg pasażerski dosłownie przeciął autobus na pół, a już jego kierowca wsiada za kierownicę kolejnego pojazdu i wyrusza na trasę wozić pasażerów.
Kilka dni temu świat obiegły zdjęcia, jak rozpędzony pociąg przecina podmiejski autobus na jednym z przejazdów kolejowych. Mimo tragizmu całej tej sytuacji nikt nie został ranny. Autobus nie wiózł pasażerów. W pojeździe, który zatrzymał się na przejeździe, był tylko kierowca, 67- letni Holender. Mężczyźnie udało się wysiąść z maszyny i jeszcze pomachać załodze pociągu wskazując na niebezpieczeństwo na torach.
Szok
Kierowca, mimo iż nic mu się nie stało, był w dużym szoku po wypadku. Jak jednak wskazuje dziennikarzom AD jego pracodawca, mężczyzna bardzo szybko się otrząsnął. „Jako kierowca naturalnie czasem doświadczasz czegoś strasznego, musisz sobie z tym poradzić. Wszyscy musimy na świat patrzeć trzeźwo. Po wypadku po południu wybraliśmy się razem na przejażdżkę. To poszło dobrze." – powiedział dziennikarzom. Jak to możliwe, iż kierowca tak szybko doszedł do siebie?
Awaria
Jest wiele miejsc, gdzie zatrzymanie się jest niewskazane lub zabronione. Jednym z najgorszych zaś pod tym względem jest przejazd kolejowy? Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie dał wspomniany tu wypadek. W normalnej sytuacji kierowca mógłby mieć wyrzuty sumienia, również zarząd spółki mógłby pociągnąć go do odpowiedzialności za to, co się stało. W tym jednak przypadku kierowca od samego początku mówił, iż nie jest to jego wina. Faktycznie, jak wskazuje firma transportowa, w całym tym incydencie nie ma mowy o winie kierowcy. 67-latek wsiadł do autobusu, przed wyjazdem przeprowadził codzienny serwis. Okazało się, iż z maszyną coś jest nie tak. W efekcie, zamiast jechać zbierać pasażerów, mężczyzna zdecydował się więc pojechać do zajezdni, by tam dokładnie sprawdzić, co jest nie w porządku. Trasa, jaką miał przejechać autobus, liczyła zaledwie kilkaset metrów. Niestety był na niej feralny przejazd.
Bohaterska postawa
Jak więc zauważają władze przewoźnika, kierowca zrobił wszystko to, co miał, a nawet więcej. Zamiast bowiem uciekać, stanął na torach i dawał znać konduktorowi o niebezpieczeństwie. Nie było bowiem żadnych szans na czas ściągnąć pojazd z torów. Firma, chwaląc 67-latka, informuje również, iż pojazd przechodził regularnie wszystkie przeglądy. Dlatego też wiele wskazuje na to, iż w sprawie tej nie ma winnych, a wszystko to efekt nieszczęśliwego zbiegu okoliczności.
Nie było więc przeciwwskazań, by kierowca znów usiadł w autobusie, tym bardziej iż sam wyraził chęć, by dalej jeździć.
Źródło: Ad.nl