Kamery, drony i rozmowy: tak gminy przygotowują się do Sylwestra

Drony, kamery i rozmowy na ulicy. Tak gminy w Holandii szykują się na sylwestra

Sylwester w Holandii od lat jest jednym z najbardziej nerwowych momentów w roku – zwłaszcza dla policji i służb ratunkowych. I nic dziwnego. To właśnie tej nocy dochodzi do największej liczby pożarów, aktów wandalizmu i ataków fajerwerkami. W tym roku emocje są jeszcze większe, bo to ostatni raz, kiedy fajerwerki są legalne. Gminy spodziewają się więc, że może być gorąco.

Dlatego przygotowania trwają już od tygodni. I nie chodzi tylko o patrole policji. Samorządy stawiają głównie na prewencję, rozmowę i szybkie reagowanie – zanim sytuacja wymknie się spod kontroli.

Masz newsa

Drony wypatrują materiałów do podpaleń

Dobrym przykładem jest gmina West Betuwe, obejmująca 26 miejscowości, m.in. Geldermalsen, Waardenburg i Herwijnen. Choć zeszłoroczny sylwester był tam w miarę spokojny, i tak doszło do poważnych incydentów – podpalono pustą halę sportową, a szkody wyrządzone przez fajerwerki sięgnęły 25 tysięcy euro.

W poprzednich latach bywało jeszcze gorzej: ataki na policję, a nawet użycie oddziałów prewencji. Nic więc dziwnego, że w tym roku gmina sięga po drony, które z powietrza szukają materiałów mogących posłużyć do wzniecania pożarów – palet, opon czy porzuconych przyczep.

Młodzież rozmawia z młodzieżą

Nie wszędzie stawia się wyłącznie na twarde środki. Coraz popularniejszym rozwiązaniem są streetworkerzy i pracownicy młodzieżowi, którzy wychodzą na ulice i sprawdzają, co się dzieje. Rozmawiają z młodymi ludźmi, próbują rozładować napięcie, a czasem po prostu dają sygnał: „ktoś patrzy”.

W niektórych miastach idzie się jeszcze dalej. W Ophemert po serii pożarów i zniszczeń wprowadzono monitoring kamerowy, który policja może obserwować na żywo. To rozwiązanie stosują dziś dziesiątki gmin – zarówno dużych miast, jak i małych wiosek. Choć, jak pokazuje praktyka, kamery nie zawsze odstraszają wszystkich.

Kontrole, zakazy i wizyty w domu

Tam, gdzie sytuacja bywa szczególnie napięta, gminy sięgają po ostrzejsze środki. W niektórych dzielnicach wprowadzono prewencyjne kontrole osobiste, tzw. veiligheidsrisicogebied. Dzieje się tak m.in. w Hedel i Kerkdriel, ale też w miastach takich jak Delft, gdzie ostatnio podpalono samochód i rzucano fajerwerkami w przechodniów.

Znani policji chuligani mogą dostać zakaz przebywania w określonych miejscach, a w skrajnych przypadkach urzędnicy i policja odwiedzają młodych ludzi… w ich domach. Takie działania mają jasno pokazać, że władze mają sytuację na oku.

Coś w zamian za zakazy

Samorządy podkreślają jednak, że same zakazy nie wystarczą. Trzeba też zaproponować alternatywę. W West Betuwe wspiera się legalne i bezpieczne formy świętowania, np. imprezy sylwestrowe czy kontrolowane ogniska.

W Waardenburg od kilku lat działa oficjalne, zabezpieczone ognisko noworoczne. Efekt? Zdecydowanie mniej chaosu na ulicach. Burmistrz gminy nie ma wątpliwości: lepiej zainwestować w zapobieganie niż potem liczyć straty.

Podobne pomysły sprawdziły się też gdzie indziej. W Staphorst młodzież bawi się w dużym namiocie, w Utrechcie w nocy otwarto domy sąsiedzkie, a po ulicach chodziły tzw. rolmodelle – młodzi ludzie, którzy próbowali pozytywnie wpływać na rówieśników.

Co dalej, gdy fajerwerki znikną?

Według gmin ostatni sylwester był w większości miejsc „do opanowania”. Teraz jednak pojawia się nowe pytanie: jak będzie wyglądać noc sylwestrowa, gdy fajerwerki zostaną całkowicie zakazane?

Policja jasno mówi: jeśli coś zabieramy, trzeba dać coś w zamian. Inaczej frustracja znajdzie inne ujście. Burmistrz West Betuwe przyznaje, że to duże wyzwanie, ale na razie skupia się na jednym celu – żeby 1 stycznia móc odetchnąć z ulgą, że wszystko przebiegło bezpiecznie.

Jedno jest pewne: tej nocy Holandia będzie pod bardzo uważnym okiem kamer, dronów i ludzi na ulicach.