Jedzenie stanie się jeszcze droższe – dodatkowa opłata od opakowań
Od 1 lipca jedzenie w Królestwie Niderlandów stanie się jeszcze droższe. Podwyżki te nie będą miały jednak nic wspólnego z inflacją i ogólną drożyzną, a nowymi przepisami, jakie stworzył rząd. Wprowadzają one bowiem konieczność dopłat do wszelkich plastikowych opakowań w jakich sprzedane jest jedzenie. Jak zaś łatwo się domyśleć przymus opłacenia tego podatku od plastiku spadnie na konsumentów.
Nowy podatek
Nowe przepisy wchodzące w życie 1 lipca zostały nazwane przez niektórych „podatkiem od plastiku”. W ustawie można bowiem znaleźć zapisy, wedle których lokale gastronomiczne, supermarkety, stacje benzynowe, czy sklepy specjalistyczne nie będą mogły sprzedawać żywności i napojów w plastikowych (nawet częściowo) opakowaniach bez dokonania specjalnej dopłaty. Dopłata ta będzie wynosić w zależności od rodzaju i wielkości opakowania 5, 25 lub 50 stanowiąc osobną pozycję na rachunku.
Alternatywa
Po co to wszystko? Rząd chce w ten sposób zachęcić ludzi do korzystania z naczyń i pojemników wielokrotnego użytku. Wszystko zgodnie ze szczytną ideą ochrony środowiska naturalnego. Klientom ma po prostu opłacać się, przynosić własne opakowania lub korzystać z tych biodegradowalnych, ekologicznych.
Zgrzyt
Idea jest więc słuszna i warto ją wspierać. Gorzej jednak, gdy owa idea ściera się z rzeczywistością. Trudno bowiem wyobrazić sobie, by supermarkety pozwoliły klientom, aby ci wyjmowali produkty ze zbiorczych opakowań w sklepie i przekładali lub przelewali je do własnych kubków lub pojemników.
Przykładowo stacja benzynowa może pozwolić sobie na to, by klienci nalewali sobie kawę z automatu do własnych kubków. Zresztą stacje często sprzedają termo kubki wielorazowego użytku. Tam system więc działa bez zarzutu. Klient może wziąć jednorazówkę i dopłacić albo skorzystać z własnego naczynia.
System ten jednak nie sprawdzi się w przypadku mleka, jogurtów czy, np. podrobów w supermarkecie. Jak bowiem kupujący mieli przekładać, np. wątróbkę do własnych termosów czy innych pudełeczek?
McDonald ’s
Doskonale argumentuje to holenderski McDonald ‘s. Ludzie nie mogą przychodzić tam z kubkami, by napełniać je koktajlem. „Nie zaakceptujemy tego z higienicznego punktu widzenia i biorąc pod uwagę dużą liczbę odwiedzających, nie jest to możliwe” – mówi rzecznik sieci fast food dziennikarzom Nu.nl. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Jeśli ktoś się struje takim napojem, oskarży restaurację, a nie będzie szukał winy w tym, iż miał, np. brudny kubek czy nieczyszczoną słomkę, w której zalęgła się już pleśń.
Niepraktyczne
Podobne wątpliwości mają też stacje benzynowe. Ludzie, którzy kupują tam jedzenie, stawiają na szybkość i jedzą tam, bo są do tego zmuszeni. Nikt zaś raczej nie wozi w samochodzie talerza czy sztućców. Zresztą nawet specjalne kubki wielorazowego użytku – kubki depozytowe również są dość chybionym rozwiązaniem. Kosztują one 1 euro, co w teorii ma sprawić, iż klient go potem odda. Sęk w tym, iż jadąc w trasę, kierowca raczej nie wróci z nim na tę samą stację, czy do tego samego baru szybkiej obsługi. Nawet jeśli tak się stanie to taki kubek wymaga dużo więcej plastiku niż zwykły jednorazowy, trzeba go też myć, co oznacza większe zużycie energii.
Jak to się skończy?
Wszystko to powoduje, iż praktycznie żadna z branż nie ma gotowego rozwiązania tego problemu. To zaś może oznaczać jedno. Sprzedawcy będą liczyć na pomysłowość klientów, albo bardziej na ich przyzwyczajenia i lenistwo, które będzie oznaczało w praktyce, iż ludzie będą płacić ów podatek od plastików, by mieć święty spokój.
Źródło: Nu.nl