Indonezyjskie pielęgniarki uratują holenderskie szpitale?

Indonezyjskie pielęgniarki

Wydaje się, że Holendrzy rozwiązali problem niedoboru personelu medycznego w swoim kraju. Zamierzają ściągnąć go z Indonezji. Jak wskazują, tamtejsze kadry są bardzo dobrze wykształcone i mogłyby załatać luki w niderlandzkich szpitalach, przychodniach i domach opieki. Polskie, węgierskie i rumuńskie pielęgniarki już bowiem nie wystarczają.


Pielęgniarki

Już niedługo indonezyjski personel w szpitalu, czy domu opieki może stać się normą. Obecnie w Holandii przebywa pierwsza grupa pielęgniarek z dalekiego wschodu wspierająca tutejsze kadry. „Przyzwyczajenie się do tego (samej Holandii i sposobu życia w krainie tulipanów), zajmie przyjezdnym trochę czasu, ale są dobrze wyszkoleni i bardzo uprzejmi dla klienta” mówi dziennikarzom AD pomysłodawca ściągnięcia Indonezyjczyków, Jan Nellestijn z Uw Zorgcompaan, placówki opiekuńczej, która świadczy działania na dwóch polach. Pierwszym z nich jest zapewnienie zaawansowanej opieki domowej, z którą nie poradzi sobie zwykła opiekunka bez szkolenia medycznego. Drugim, delegowanie pielęgniarek i pielęgniarzy do instytucji opiekuńczo pielęgnacyjnych jeśli tym brakuje personelu w ośrodkach.

 

Brak personelu

Już od pewnego czasu osobami sparaliżowanymi, np. z powodu urazu rdzenia kręgowego, opiekują się w Niderlandach nie tylko Holendrzy, ale też Hiszpanie, Polacy lub przybysze z Europy Wschodniej. Czemu? Powód jest bardzo prosty. W Holandii brakuje certyfikowanego personelu medycznego. Wakaty te zaś zajmują np. polskie pielęgniarki, które w Holandii mogą zarobić znacznie więcej niż w kraju.
Jest tylko jeden problem: „Ale również tam (w Polsce czy Rumunii), liczba osób ze specjalizacją opiekuńczą, które chcą przyjechać do Holandii, staje się coraz bardziej ograniczona. Jest też tak z pewnością też dlatego, że mają do wyboru bliższe Niemcy, anglojęzyczną Wielką Brytanię czy lepiej płatną Skandynawię, a nawet Bliski Wschód” – mówi Jan Nellestijn. Dlatego firma musi sięgnąć dalej. Widzi zresztą w tym prawdziwą żyłę złota. Wejście na rynek z delegowanymi pracownikami opieki zdrowotnej to bowiem obecnie bardzo dobry biznes. Nie ma personelu, więc za owego delegata placówki opiekuńcze są w stanie sowicie zapłacić.

 

Nadwyżka

Firma zaczęła więc szukać pracowników i tak trafiła do Azji Południowo-Wschodniej. Okazuje się, że w Wietnamie, na Filipinach i w Indonezji jest nadwyżka tego typu personelu. Pielęgniarek i pielęgniarzy jest więcej niż miejsc w zawodzie, więc wystarczy tylko złożyć ofertę, tym bardziej, iż zarobki w Holandii są nieporównywalnie wyższe. Ludzie się więc zgodzą gorzej z państwem.

Problemy

Ściągnięcie pielęgniarki z Indonezji nie jest jednak tak proste jak, np. z Krakowa. Nie chodzi tu jednak o to, iż nie jest to UE, że oba kraje dzielą tysiące kilometrów. Indonezja nie jest zbyt skora, by puścić personel medyczny. Niezbędne są bowiem stosowne kontrakty. Te mają trwać trzy lata. Po tym czasie pielęgniarki mają wrócić do kraju, tak by mogły skorzystać ze zdobytej na zachodzie wiedzy, pomagając swoim rodakom. Jest to jednak zrozumiałe. Indonezja ich wykształciła i chcą mieć z nich pożytek u siebie.

 

Aklimatyzacja

Pierwsza grupa pielęgniarek, jak wspomnieliśmy, jest już w Holandii. Wiele z nich biegle włada angielskim. Wygląda też na to, iż holenderski nie sprawi im dużego problemu, bardzo szybko się bowiem go uczą. Pozostaje jedynie wdrożenie dotyczące sprzętu i niderlandzkich procedur oraz to, co chyba najtrudniejsze - odnalezienie się w zachodnim świecie.
Zadomowienie się w Holandii pewnie im trochę zajmie czasu, ale jeśli to się uda i program ruszy na dobre, być może holenderska służba zdrowia wreszcie odetchnie z ulgą.

 

 

Źródło: AD.nl