Holendrzy wpadają w szał zakupów
W Królestwie Niderlandów znikają obostrzenia koronowe. To zaś w prostej linii przekłada się na popuszczające hamulce u tamtejszych klientów. Jak wskazują analitycy Rabobank, tamtejsi konsumenci w maju, po raz pierwszy od czasu epidemii COVID-19, wydali więcej pieniędzy niż w ostatnim miesiącu przez dotarciem wirusa do kraju.
Nie są to może jakieś gigantyczne wzrosty. Mowa bowiem o zaledwie jednym procencie. Wielu jednak widzi w tym znak, iż Holandia otrząsnęła się z kryzysu, tym bardziej jeśli porównamy sytuację z majem 2020, okaże się, iż wydatki wzrosły, aż o prawie 13 procent. Z jednej strony nie ma w tym nic dziwnego. Rosnąca konsumpcja zbiega się z dalszym otwarciem holenderskiej gospodarki. Liberalizacja powoduje, iż ludzie po prostu wydają więcej, bo mówiąc kolokwialnie, jest już gdzie wydawać. Ogromne znaczenie miały tu wytyczne rządu pozwalające od końca kwietnia wejść do sklepu bez umawiania się na spotkanie. Nie bez wpływu było też otwarcie ogródków piwnych.
Po drugie zmieniło się też podejście ludzi. Widzą oni, iż z wirusem da się wygrać. Nie trzeba oszczędzać na czarną godzinę, ponieważ ta jest już za nimi
Zmiany
Nie oznacza to jednak, iż gospodarstwa domowe wróciły dokładnie do tego samego systemu wydatków, jaki mieli przed pandemią. W porównaniu do maja 2019 rok nadal dużo więcej wydajemy na produkty spożywcze. Mieszkańcy Niderlandów nie odzwyczaili się od gotowania w domu. Wielu z nich zaczęło nawet czerpać z tego frajdę. Oprócz tego Holendrzy wydają aż o 35% więcej na rzeczy z kategorii dom i zwierzęta. Największe zaś zmiany zaszły w kategorii dom i elektronika, w której mieszkańcy krainy tulipanów wydają 54% więcej niż jeszcze dwa lata temu. Wszystko to efekt długotrwałego przebywania w domu i umilania sobie w niż życia gadżetami.
Gastronomia
Wyżej wspomnieliśmy, iż Holendrzy nadal dużo wydają na produkty spożywcze. Widać to też z drugiej strony. Po otwarciu restauracji znacząco wzrosły ich obroty, w porównaniu z kwietniem czy marcem, gdy można było tylko zamawiać na wynos. Spożywanie posiłków „na mieście” nadal jednak nie osiągnęło poziomu z 2019 roku. Obecnie bowiem, pomimo wydawać by się mogło bumu na puby i restaurację, dochody są o 18% niższe niż jeszcze dwa lata temu. Nadal więc nieco brakuje do sytuacji z czasów „normalności”. Być możne jednak z racji zmiany przyzwyczajeń już nigdy to tamtego poziomu nie uda się wrócić.