Holendrzy przejęli ładunek kokainy, który miał trafić do Polski

Holendrzy przejęli ładunek kokainy, który miał trafić do Polski

Ten ładunek mógł trafić na polskie ulice i zniszczyć życie być może setkom osób. Na szczęście celnicy w Rotterdamie przejrzeli plany przestępców. Służby zajrzały do pojemników z bananami, w których znalazły kilkaset kilogramów kokainy o łącznej wartość czarnorynkowej 15 milionów euro. Narkotyki te miały z Holandii dotrzeć do Polski i Niemiec, chociaż celnicy mają też jeszcze jedną teorię.

Holenderskie służby celne przyglądają się ładunkom statków, które wpływają do portu w Rotterdamie. Ten bowiem jest swoistą bramą do Europy. Wielu przedsiębiorcom opłaca się bowiem wyładować ładunek tam i wysłać go dalej, np. do Polski koleją, niż pokonywać dodatkowe kilometry i wpływać na Bałtyk. Tak też było z jedną z dwóch podejrzanych przesyłek wyładowanych z kontenerowca, który przewoził skrzynie wysłane z Peru i Ekwadoru. Obie zawierały banany.

 

Banany

Banany to jedne z popularniejszych owoców przypływających do Europy z Ameryki Południowej. Co roku do Holandii przypływają miliony ton tych owoców. Z racji na ich popularność frukty te polubili też przestępcy, którzy co jakiś czas ukrywają między kiściami kontrabandę. Liczą bowiem, iż celnikom nie będzie chciało się przerzucać setek kilogramów bananów, a sam kontener uniknie promieni rentgenowskich lub psiego nosa.

 

Dwie przesyłki

Tak się, na nieszczęście dla przestępców, jednak nie stało. Celnicy odkryli w ładunku z Peru 65 kilogramów kokainy. Ładunek ten był zaadresowany do firmy w Niemczech. W drugiej skrzyni wysłanej z Ekwadoru odnaleziono 140 kilogramów. Ta miała trafić do Polski.

Przypadkowe przedsiębiorstwa

Czy narkotyki te miały faktycznie trafić do Polski i Niemiec? Tak było na listach przewozowych. Holenderskie służby sprawdziły jednak odbiorców i firmy te raczej nie miały nic wspólnego z przemytem. Nieoficjalnie mówi się, iż ich profil działania nie ma nic wspólnego z owocami, więc zamówienie kontenera morskiego bananów mocno rzucałoby się w oczy lokalnym służbom. W efekcie celnicy uważają, że podmioty te zostały wybrane losowo, a kontenery finalnie nigdy nie miały do nich dotrzeć, przynajmniej nie z tą nielegalną zawartością.

 

Dwie możliwości

Holenderskie służby widzą więc dwie możliwości. Jedna zakłada, iż narkotyki miały faktycznie trafić do owych krajów, ale zostać przejęte przez półświatek po drodze. Druga wskazuje, iż te ogromne skrzynie miały po prostu pozostać w porcie. Firmy nie wiedząc o nich, nie wysłałyby transportu. W efekcie ładunek zostałby na placu postojowym, z niego zaś narkotyki wyciągnęliby ludzie, którzy mieli się przedostać na teren terminala i wynieść kokainę po cichu. Służby celne od lat walczą z tym procederem. Jest on bowiem dużo bezpieczniejszy dla samych przemytników. W razie wpadki, w ręce stróżów prawa wpada tylko jedna osoba i mała partia białego proszku. Sam gang zwykle nie ma się czego obawiać, bo ludzie werbowani do wykradania ładunku zwykle nie należą do grupy przestępczej i wiedzą o niej tylko tyle, że jeśli zaczną zeznawać, mogą bardzo źle skończyć.

 

Źródło:  AD.nl