Holendrzy odwołali holowanie płonącego statku

Holendrzy odwołali holowanie płonącego statku

Początkowo wydawało się, iż sprawa płonącego statku pełnego samochodów elektrycznych jest już opanowana. Warunki na pokładzie poprawiły się bowiem w piątkowe popołudnie na tyle, iż na pokład jednostki mogli wejść ratownicy. To zaś oznaczało możliwość zapięcia holi i pociągnięcie jednostki. Niestety, gdy cała operacja miała się zacząć, pojawiły się kolejne problemy.

Płonący frachtowiec miał być według planów odholowany nie do jednego z portów, a na północ do kotwicowiska Schiermonnikoog. Tam statek, z dala od ruchliwych szlaków komunikacyjnych, miał stać pod czujną obserwacją służb ratowniczych w oczekiwaniu na dalsze działania. Niestety cała operacja została w sobotę odwołana. Czemu? Rijkswaterstaat, który sprawuje nad nią nadzór, wskazał, iż jest to wina zwiększonego zadymienia i zmiany kierunku wiatru.

 

Wiatr?

Jak wiatr może wpłynąć na operację? Holowniki to nie żaglowce, mają one bardzo potężne silniki. Sęk jednak w tym, iż ogromna sylwetka statku przewożącego samochody działa jak żagiel. Mocny wiatr uderzający w jego burty ma taką siłę, iż po prostu go pcha. To zaś znacznie wpływa na bezwładność płonącej jednostki. Silne porywy mogą sprawić, iż ta zacznie zachowywać w sposób nieprzewidywalny. Jak przekazał Rijkswaterstaat holownik i Fremantle Highway byłyby pchane przez wiatr, co powodowałoby zbyt duże ryzyko. „Bezpieczeństwo i zdrowie załogi są zawsze na pierwszym miejscu” - przekazał rzecznik prasowy Rijkswaterstaat argumentując przerwanie operacji. Dodał on również, iż wedle prognoz niekorzystne warunki pogodowe utrzymają się przez kilka dni, dlatego też samochodowiec pozostanie na swoim obecny miejscu.

Dym

Większy wiatr doprowadził również do zwiększenia zadymienia. W tym wypadku jednak jest to sprawa drugorzędna. Dym bowiem nie stanowi większego zagrożenia. Problemem jest to, co go powoduje. W tej kwestii od wielu dni jednostkę monitorują eksperci marynarki wojennej, specjaliści od metalurgii czy substancji niebezpiecznych. To właśnie oni stwierdzili, iż bezpieczniejszym rozwiązaniem będzie chłodzenie statku z zewnątrz tak, by temperatura pożaru nie uszkodziła poszycia, niż gaszenie ognia wodą, która mogłaby sprawić, iż jednostka straci pływalność. Silniki frachtowca bowiem nie działają, nie ma więc pomp, które mogłyby wypompowywać nadmiar wody.

Wygląda więc na to, iż Fremantle Highway jeszcze przez kilka dni będzie siał niepokój w sercach mieszkańców Terschelling

 

Okno pogodowe

Kilka linijek wyżej pisaliśmy, iż warunki pogodowe nie pozwalały na holowanie. Pogoda na Morzu Północnym jednak nagle się zmieniła.
Postanowiono wiec wykorzystać okazję. Gdy czytają Państwo te słowa, płonąca jednostka powinna już być na kotwicowisku.  (edytowane- poniedziałek 13:50)

 

Źródło:  Nu.nl