Tysiące zakażonych w drodze do Niderlandów. Co zrobi rząd Holandii?

Holendrzy boją się Polaków

Rosnąca liczba zakażeń w Polsce niepokoi nie tylko mieszkańców naszego kraju. Na sytuację tę z przerażeniem patrzą również Holendrzy. Samorządowcy z regionów, gdzie mieszka najwięcej pracowników migrujących jak i władze centralne obawiają się nowej fali zachorowań po świętach Wielkanocnych. Za falę tę mają odpowiadać zakażeni Polacy, którzy wrócą z urlopu w Polsce.

Oficjalnie ponad 100 tysięcy zakażonych w 3 dni

W ciągu kilku dni liczba zakażeń nad Wisłą pobiła absolutny rekord. Rząd wprowadza obostrzenia koronowe, ale to nie powstrzymuje rosnącej liczby zakażeń i zgonów. Te wczoraj osiągnęły poziom 35 tysięcy nowych zakażonych i prawie 450 ofiar śmiertelnych. W Polsce nie było jeszcze tak źle, a przed nami Wielkanoc okres, w którym wielu naszych rodaków spędza święta z rodziną. Czyżby więc świętowanie zmartwychwstania zaowocowało jeszcze większym wzrostem zakażeń i zgonów?

Takiego rozwoju wypadków boją się polscy epidemiolodzy, którzy nakłonili rząd do lockdownu, który ma potrwać w kraju do 9 kwietnia. Z niepokojem na sytuację w naszej ojczyźnie patrzą również Holendrzy, dlatego iż polski problem może stać się niderlandzką apokalipsą.

Polacy wracają na święta

Pomimo kryzysu ekonomicznego Holandia Polakami stoi. Dziesiątki tysięcy naszych rodaków nadal pracuje w Holandii. Tysiące z nich zamierza wrócić do Polski na Wielkanoc, by spędzić święta z rodziną. Część z naszych rodaków bierze dwa, trzy dni wolnego. Inni przybywają tylko na nieco dłuższy weekend i wracają już po południu w poniedziałek, by we wtorek rano stawić się do pracy.

Bomba biologiczna…

Tego powrotu najbardziej boją się Holendrzy. Polak jadący bowiem do Holandii nie musi się poddać testom na obecność koronawirusa na niemieckiej granicy. Z testów takich, z racji przyjazdu prywatnym samochodem, jest również zwolniony w Niderlandach. Jedynym więc co ma chronić niderlandzkie społeczeństwo przed zakażeniem z Polski, jest kwarantanna. Ta jednak nie jest obowiązkowa (jest bardzo zalecana) i nie wszyscy pracodawcy ją stosują. Ponadto większość przedsiębiorców wykorzystuje ją tylko w momencie rozpoczęcia nowej tury przez pracowników. Nie nakazują jej pojedynczym pracownikom. Wszystko dlatego, iż mogą oni nawet nie wiedzieć, że nasz rodak wrócił do ojczyzny. Biorąc dzień wolnego, nie musi się bowiem nikomu tłumaczyć, co w tym czasie będzie robić.

… z opóźnionym zapłonem

To jednak nie wszystko. Jeśli do zakażenia miałoby dojść podczas niedzielnego, wielkanocnego śniadania lub w lany poniedziałek, objawy COVID-19 pokażą się dopiero po kilku dniach. Czyli dopiero w momencie, w którym nasz rodak rozpoczął już pracę. W takiej sytuacji nawet testy na holenderskiej granicy mogłyby okazać się nieopłacalne. W ciągu kilku lub kilkunastu godzin po zakażeniu wyniki i tak w większości dałyby wynik negatywny.

Strefa rażenia

Jeden zakażony Polak to problem, setki zakażonych to już powód do niepokoju. Problem jednak w tym, iż te setki zakażonych, mieszkających w ciasnocie „na domkach”, łatwo mogą zakazić kolejne tysiące. W efekcie polskie domki, a nawet całe parki wakacyjne mogą stać się wręcz wylęgarnia zakażeń COVID-19. Zakażeni migranci w Holandii mogą nie tylko trafić do tamtejszych szpitali, obciążają i tak goniącą już resztką sił służbę zdrowia. Mogą również zarazić Holendrów, co szybko przełożyłoby się na znaczny wzrost zachorowań w Holandii.

Holendrzy nie mogą już nic zrobic

Prognozy te spędzają sen z powiek epidemiologom. Sprawą zainteresowały się również władze w Hadze. Minister zdrowia, by uniknąć takiej sytuacji, chciałby wprowadzić obowiązkową kwarantannę dla wszystkich przyjezdnych i przymusowe testy na granicach. Działania te, jeśli chodzi jednak o falę powrotów ze świąt, są już raczej spóźnione. Do Wielkanocy został bowiem tylko tydzień i parlament nie zdąży już raczej przeprowadzić procedury legislacyjnej ustaw zaproponowanych przez ministra zdrowia.
Czyżby więc Polacy mieli za półtora tygodnia pogrążyć Królestwo Niderlandów w morzu zakażeń, a może ze względu na epidemię większość z naszych rodaków wstrzyma się przed świątecznym powrotem do kraju? To pokażą najbliższe dni.