Holendersko-ukraiński program budowy dronów
Wojna na Ukrainie jest konfliktem nowej generacji. Pierwszą wojną, w której na szeroką skalę wykorzystywane są drony. Holandia zaś w tej walce chce pomóc i przekazuje 400 milionów euro na holendersko-ukraiński program dronowy. Czy nie zirytuje to Rosji? Czy Kreml może zdecydować się na atak na Holandię?
W minioną niedzielę minister obrony Ruben Brekelmans zapowiedział, iż przeznaczy 400 milionów euro na stworzenie dronów dla Ukraińców. Środki te mają zostać wykorzystane na zaprojektowanie płatowców i produkcję części. Jak wskazuje polityk połowa działań i późniejszej produkcji ma odbywać się właśnie w Królestwie Niderlandów.
Sprzęt
Co ma być owocem tej współpracy? Polityk mówi o bardziej zaawansowanych, większych statkach powietrznych. Mają one pełnić rolę zarówno rozpoznawczą jak i bojową. Nie jest jednak jasne, czy w tej drugiej kwestii chodzi o możliwość podwieszenia uzbrojenia, czy też same te pojazdy staną się latającą, kierowaną bombą.
Jeśli projekt okaże się sukcesem, rząd znajdzie pieniądze na kontynuowanie ich produkcji.
Atak Rosji
Przekazanie czołgów, zestawów przeciwlotniczych, samolotów, a teraz plany wspólnej produkcji dronów. Wszystko to wystawia Holandię na cel Rosji. Czy więc Rosja mogłaby w odwecie zaatakować Królestwo Niderlandów?
Dlaczego miałby zaatakować?
Najpierw trzeba by zadać pytanie dlaczego Rosja miałaby zaatakować. „Jeśli broń została dostarczona na Ukrainę, z prawnego punktu widzenia nie ma znaczenia, że pochodziła z Holandii. Ukraina ma prawo do samoobrony i prawo wyboru własnej strategii” – mówi dziennikarzom Nu.nl Marcel Brus, ekspert prawa międzynarodowego. Dodaje również iż po dostarczeniu sprzętu Haga nie ma wpływu na jego użycie. To dostarczenie broni mogłoby być jednak powodem ataku. W narracji Kremla w ten sposób Holandia wspiera bowiem „nazistów” z Kijowa i zagraża interesom bytowym Rosji.
NATO
To mógłby być dobry powód do ataku. Są jednak dwa „ale”. Po pierwsze stosując tę retorykę, Rosja musiałaby zaatakować praktycznie każdy kraj w Europie oraz USA i Kanadę. Po drugie Holandia jak i np. Polska znajdują się w NATO. Tam zaś zgodnie z artykułem piątym, atak na jeden kraj jest atakiem na wszystkie państwa sojuszu. Rosja rozpętałaby w ten sposób wojnę światową.
Trudno też mówić o pełnoekranowej wojnie z racji odległości. Rosja jest po prostu za daleko by dokonać czegoś więcej niż ataku rakietowego na ograniczoną skalę.
(nie)Bezpieczni
Czy więc Holandia może spać spokojnie? Na chwilę obecną tak. Ryzyko klasycznego ataku jest niemal równe zeru. Kreml może jednak stosować metody wojny hybrydowej, w tym, np. korzystać hakerów, którzy mogą uderzyć w infrastrukturę. W takiej bowiem sytuacji dzieląca te kraje odległość nie ma znaczenia. Cyberatak raczej również nie spowoduje uruchomienia artykułu 5. W efekcie Kreml może próbować. Zresztą, by daleko nie szukać, było już kilka takich działań. Na przykład na jednym z programów z bajkami pojawiła się na parę minut rosyjska propaganda. Czy jednak atak ten spowodował duże straty w krainie tulipanów? Czy doprowadził do popłochu na ulicach? Na to już muszą sobie państwo odpowiedzieć sami.