Holenderski rynek pracy w stanie krytycznym, czeka go zapaść?

Holenderski rynek pracy w stanie krytycznym, czeka go zapaść?

Holenderski rynek pracy jest w bardzo złym stanie. Zdaniem niektórych ekonomistów, jeśli nic się nie zmieni, trapiące go problemy strukturalne doprowadzą do zapaści, z której może być bardzo trudno się wykaraskać. Jest źle, a w nadchodzących latach może być jeszcze gorzej. Czy można jakoś temu zaradzić?

Apokaliptyczny scenariusz

Opisany wyżej scenariusz może niektórych dziwić. Całkiem niedawno pisaliśmy bowiem o zmniejszającym się bezrobociu. O co tu więc chodzi, jak to możliwe? Odpowiedź jest bardzo prosta.  Są to po prostu dwie strony medalu, a wstęp pisany jest z punktu widzenia pracodawcy-przedsiębiorcy. Ci w ostatnim czasie stają bowiem przed coraz trudniejszym zadaniem polegającym na zwerbowaniu pracownika. Widać to zresztą doskonale po ostatnim kwartale 2021 roku, kiedy to pracodawcom było najtrudniej w historii kraju znaleźć kadry, a wskaźnik niedoborów na rynku pracy osiągnął nowy rekordowy wynik. Firmy chcą bowiem zatrudniać ludzi, ale nie mają kogo. W ostatnich dniach ubiegłego roku na jednego bezrobotnego przypadały aż 4 wolne miejsca pracy.

 

Stąpanie po kruchym ludzie

Migrant zarobkowy, czy osoba poszukująca pracy w Niderlandach, w zaistniałej sytuacji może wręcz skakać z radości. Jeśli jednak spojrzeć na tę sprawę z szerszej perspektywy może ona być bardzo groźna dla holenderskiej gospodarki. Ta bowiem, po okresie recesji spowodowanej pandemią, rozwija się ze zdwojoną siłą. Nowe inwestycje powodują wzrost PKB. W końcu jednak może dojść do momentu, w którym przedsiębiorstwa nie będą mogły się rozwijać z racji braku kadr. Dojdzie więc do stagnacji, która prędzej czy później z powodu braku konkurencyjności doprowadzi do powolnej recesji.

Problem strukturalny

Co gorsza, brak pracowników nie jest kwestią chwili. W Królestwie Niderlandów to problem strukturalny. Jak to rozumieć? Tamtejsze społeczeństwo po prostu się starzeje, a zastępowalność pokoleniowa nie jest na należycie wysokim poziomie. W praktyce oznacza to tyle, iż gdy jedno pokolenie idzie na emeryturę, drugie wchodzące na jego miejsce nie jest w stanie zająć wszystkich miejsc po poprzednikach, jest ich po prostu zbyt mało. Dlatego też od wielu lat Holendrzy posiłkowali się pracownikami migracyjnymi, np. z naszej ojczyzny. Poprawa sytuacji ekonomicznej w Polsce wraz z niedawną pandemią sprawiły jednak, iż wielu naszych rodaków znalazło dobrze płatną pracę  u siebie w kraju, blisko swojego domu i rodziny. Nie zamierzają więc wyjeżdżać do Holandii.

 

Ratunek z Ukrainy

W zaistniałej sytuacji wielu przedsiębiorców patrzy na wojnę na Ukrainie z nadzieją. Brzmi to brutalnie, ale pracodawcy liczą, iż uciekający z kraju ogarniętego wojenną pożogą ludzie zasilą rynek pracy w krainie tulipanów. Firmy wierzą, że nie tylko kobiety, które przyjechały razem z dziećmi, szybko poznają podstawy języka niderlandzkiego czy angielskiego i zostaną zwerbowane przez agencje pośrednictwa, ale też po prostu tam zostaną. Liczą, iż standard życia w Holandii spowoduje, że zamiast wracać do zniszczonej wojną Ukrainy, ściągną do kraju swoich mężów i synów, by tam rodziny rozpoczęły nowe życie, pracując w tamtejszych firmach i łatając braki kadrowe.
Czy tak się jednak stanie? Trudno powiedzieć. Na chwilę obecną większość Ukraińców deklaruje powrót do ojczyzny, by odbudować kraj po wojnie. Jeśli ta jednak będzie trwać lata, to być może aklimatyzujący się w Holandii Ukraińcy zmienią zdanie.

Źródło:  Ad.nl