Holenderski bandyta na torze olimpijskim

Holenderski bandyta na torze olimpijskim

Wczoraj zakończyły się Igrzyska Olimpijskie we Francji. Dla Holendrów była to jedna z najbardziej owocnych imprez od lat. Zajęli oni bowiem 6 miejsce w klasyfikacji medalowej. Cieniem na sukcesach niderlandzkich sportowców kładą się jednak wydarzenia z niedzieli, kiedy to ich reprezentant dokonał wręcz bandyckiego ataku na torze wyścigu madison.

Do karygodnych wydarzeń doszło w finale męskiego wyścigu madison. Wiele wskazuje na to, że żądza zwycięstwa przesłoniła oczy obywatelowi krainy tulipanów. Chęć zdobycia jak najlepszej pozycji przekreśliła ideę olimpizmu i uczciwej rywalizacji.

 

Incydent

Sport to emocje. Emocje, które czasem posuwają ludzi do najgorszego. W wyścigu po owalu, na którym rowerzyści torowi osiągają naprawdę duże prędkości, doszło do gorszących scen. Holender Jan Willem van Schip walczył z reprezentantem Wielkiej Brytanii Oliverem Woodem. Reprezentant pomarańczowych najprawdopodobniej zrozumiał, iż nie ma szans z wyspiarzem. Jego duma i chęć wygranej sprawiła, iż nie potrafił przełknąć tego, iż pokona go Wood, dlatego też uderzył głową swojego oponenta. Brytyjczyk momentalnie stracił równowagę i się przewrócił, na szczęście w ofiarę tego bezpardonowego, nieprzepisowego ataku nie wjechał żaden inny kolarz.

Atak na torze

„Uderzył mnie tak mocno, że poczułem się jak manekin do testów zderzeniowych" – powiedział Brytyjczyk cytowany przez Interię, sportowiec dodał również – „Pamiętam tylko, że zostałem naprawdę mocno uderzony od tyłu przez największego zawodnika. Nie wiem, jak to się stało, ale naprawdę boli mnie kolano i kość ogonowa”. Po upadku mężczyzna momentalnie trafił w ręce lekarzy, obawiano się, iż doznał on wstrząśnienia mózgu, wrócił on jednak później, za zgodą lekarzy na siodełko.

Holendrzy

Holenderskie media są zdruzgotane tym, co się stało. W atak nie dowierzał nawet torowy partner napastnika - Yoeri Havik, który uważa, iż był to faktycznie dziwny ruch, ale spowodowany raczej zmęczeniem, a nie chęcią wyrządzenia komuś krzywdy i zdobycia pozycji. Jak do sprawy podszedł sam napastnik? Wczoraj zaraz po incydencie nie chciał rozmawiać z mediami.

 

Dyskwalifikacja

Być może Van Schip nie był tego świadomy, ale każdy centymetr toru znajduje się w oku kamery. Po tym dziwnym incydencie sprawą zajęli się sędziowie sportowi. Przeanalizowali oni całą sytuację i stwierdzili, że nie ma tu mowy o przypadku, czy zmęczeniu. Atak był przeprowadzony z premedytacją. W efekcie kolarz został zdyskwalifikowany. To oznaczało również, iż jego kolega z pary też mógł pożegnać się z zawodami. Oprócz tego Van Schip został ukarany grzywną w wysokości 1000 franków szwajcarskich.

 

Źródło: Sport.interia.pl
Źródło: Nu.nl