Holenderska armia przestaje istnieć?
Bezpieczeństwo w Europie jest najbardziej zagrożone od czasu II Wojny Światowej. Istnieje bowiem ryzyko, iż konflikt na Ukrainie może eskalować i objąć nie tylko państwa obrońców i agresora, ale też choćby Białoruś, czy choćby Mołdawię. W tej, jakże napiętej sytuacji, Królestwo Niderlandów straciło właśnie kontrole nad swoją armią. Ta bowiem przestała istnieć jako autonomiczna struktura.
Wczoraj, 30 marca 2023 roku, Armia Królestwa Niderlandów przestała istnieć. Nie oznacza to jednak, iż żołnierze złożyli broń, a sprzęt poszedł na żyletki. Związki taktyczne nadal występują zarówno na papierze jak i w rzeczywistości, zostały jednak włączone do Armii Republiki Federalnej Niemiec. Wszystkie holenderskie brygady przeszły bowiem pod dowództwo Berlina. Władze w Hadze mogą jednak nadal decydować, gdzie zostaną rozmieszczeni żołnierze. Holenderskie flagi również nie znikną z mundurów.
Ostatnia brygada
W czwartek w Veitshöchheim niemiecki korpus oficerski oficjalnie odebrał sztandar jednostki 13 Lekkiej Brygady z Oirschot. W ten sposób ostatni samodzielny, holenderski związek taktyczny, ostatnia brygada armii znalazła się pod dowództwem operacyjnym z Berlina. W ten sposób zakończył się proces rozpoczęty już w 2014 roku. Wtedy to pod komendę Niemców przeszła Brygada Powietrznomobilna z Schaarsbergen. W 2016 roku taki sam los spotkał 43 Brygadę Zmechanizowaną z Havelte.
W zaistniałej sytuacji Holandii pozostały jedynie jednostki takie jak wojska inżynieryjne, medyczne i jednostki logistyczne. Pod niemieckie dowództwo nie przeszły również komponenty wojsk specjalnych, czyli jednostki niderlandzkich komandosów. Te bowiem podlegają dalej koronie.
Holandia się poddała?
Przejęcie dowództwa, nie oznacza oczywiście poddania się Holandii. Była to dobrowolna obopólna decyzja, która swój początek ma już w 1995 roku, kiedy to armia niemiecka i holenderska wystawiły Pierwszy Korpus Armii Niemiecko-Holenderskiej w ramach jednostek NATO. Skąd jednak wzięła się ta współpraca? Z racji oszczędności i wspólnych zakupów uzbrojenia, wspólnego szkolenia i ćwiczeń. Następnie doszło do ujednolicania przepisów i zasad działania.
Dzięki temu, np. zaistniała sytuacja, w której Holandia nie kupowała czołgów. Swoje stare maszyny sprzedała, a wydzierżawiła od Niemiec Leopardy 2, co było tańszym rozwiązaniem i co ważne, Holendrzy nie musieli martwić się o ich naprawy. Tak jak w samochodowym leasingu wszystkim zajmował się dostawca, czyli Niemcy.
W końcu wspólne dowództwo sprawia, iż w Holandii bolączką przestają być braki kadrowe, jakie dręczyły wojska lądowe.
Taktycznie nie strategicznie i politycznie
Czy Holandia więc pozbyła się armii? I tak i nie? Na pierwszy rzut oka tak to wygląda. Niemcy mają jednak nad niderlandzkimi jednostkami dowództwo taktyczne, a nie strategiczne. To zaś oznacza, iż nad rozmieszczeniem wojsk pod holenderską flagą nadal decydują niderlandzcy politycy.
Nowy początek?
Niektórzy w tym działaniu widzą początek tworzenia jednolitej europejskiej armii pod wspólnym dowództwem. W rzeczywistości jednak jest mało prawdopodobne, by na podobne działania zgodziły się inne państwa EU, biorąc pod uwagę to, iż przez wiele lat Unii nie udało się wystawić nawet kilku europejskich dywizji.
Źródło: AD.nl