Holender rozbija 20-letnie auto… Koszt naprawy pojazdu prawie 2 miliony euro

Holender rozbija 20-letnie auto... Koszt naprawy pojazdu prawie 2 miliony euro

Nowy samochód to spory wydatek, nawet gdy mowa tu o 20-letnim pojeździe. Dlatego też przed zakupem warto dobrze przyjrzeć się upatrzonym czterem kółkom i zabrać je na jazdę testową. Podczas niej powinno się sprawdzić wszystkie systemy auta, może z wyjątkiem poduszek powietrznych, które chcą nie chcąc przetestował kierowca z Baarn.

Drogi pojazd

Ile może kosztować 20-letni samochód? Kilka, kilkanaście a może kilkadziesiąt tysięcy euro? Wszystko zależy, gdzie się go kupuje. Są bowiem salony, w których za auto mające dwie dekady zapłacimy nawet do trzech milionów euro. Na tyle bowiem oszacowano wartość Ferrari Enzo, które wyruszyło z salonu w Hilversum na jazdę testową.

 

Było na co popatrzeć

Samochód, który z powodzeniem może gościć na najlepszych torach wyścigowych, rzuca się w oczy. Dlatego też czerwony bolid przykuł uwagę wielu świadków przy Amsterdamsestraatweg w Baarn. Wszyscy podziwiali piękną sylwetkę maszyny i wszyscy zastanawiali się, ile zapłaci kierowca, gdy spotka się z policją. Pojazd jechał bowiem zdecydowanie za szybko jak na tamtejsze ograniczenia i warunki na drodze. No ale nie po to chce się wydać trzy miliony euro, by jeździć 50 kilometrów na godzinę. Kupując taki samochód, człowiek chce czuć się jak kierowca Formuły 1.

Różnica

Nie bez przyczyny jednak kierowcy wyścigowi mają specjalne licencje. Jazda po torze, nawet z prędkością mniejszą 300 kilometrów na godzinę, to nie to samo co jazda po ulicy. Trzeba mieć stosowną wiedzę, opanowanie, a przede wszystkim ogromne doświadczenie i poczucie rozsądku. Którejś z tych cech zabrakło jednak kierowcy Ferrari.

Rajdowy dzwon

Mimo, iż warianty Ferrari Enzo ścigają się na torach wyścigowych, pojazd na Amsterdamsestraatweg zaliczył iście rajdowego „dzwona”. Jak zeznali świadkowie, maszyna wpadła w poślizg, obróciła się i uderzyła w drzewo. Kierowca przeżył, nic poważnego mu się nie stało. Tego samego nie można powiedzieć jednak o pojeździe, który swoją podróż musiał kontynuować na lawecie.

 

Najgorszy dzień w pracy?

Co dokładnie się stało? Firma z Hilversum, do której należał jeden z 500 wyprodukowanych egzemplarzy Enzo, nie przedstawiła żadnej oficjalnej informacji na ten temat. Krótko po wypadku pojawiła się jednak nieoficjalna wzmianka, iż ową jazdę testową nie przeprowadzał kupujący, a pracownik salonu. Kierowca miał ponoć mieć na sobie firmową kurtkę. Czyżby więc przydarzył mu się ciężki dzień w pracy? Jeśli tak, to może on raczej zapomnieć o premii przez najbliższe sto lat.

źródło: Ad.nl