Holender jak Forrest Gump? Czyli biegiem na Ukrainę
Od paru dni gościmy w Polsce wyjątkowego człowieka. Człowieka z pasją i misją, człowieka, którym mógłby być jednak również każdy z nas. O kim mowa? O Holendrze, który postanowił jak Forrest Gump trochę pobiegać. W porównaniu jednak do filmowego bohatera Boas Kragtwijk ma w tym wielki cel. Jaki?
Holender rozpoczął swój bieg w Amsterdamie i chce go po 50 dniach zakończyć w Kijowie. Sportowiec amator całą swoją podróż transmituje na żywo, można go obserwować w mediach społecznościowych, można go też spotkać na trasie jego mierzącej grubo ponad tysiąc kilometrów drogi. Czemu biegnie? Ten młody człowiek ma szlachetny cel. Chce uzmysłowić Europejczykom, w tym przede wszystkim swoim rodakom, iż wojna jest u ich drzwi, a nie gdzieś daleko.
Boas Kragtwijk przybywając do Warszawy w niedzielę, był w połowie swojej drogi. To właśnie w naszej stolicy urządził sobie krótki postój. Jak powiedział dziennikarzom TVN, czuł się już zmęczony, a do tej pory biegło mu się lepiej niż myślał, więc miał trochę zaoszczędzonych kilometrów. 28-latek wyznaczył sobie bowiem, dla wielu wydawać by się mogło niemożliwy cel - każdego dnia przebiec 50 kilometrów.
Wyświetl ten post na Instagramie
Po co biegnie?
Czemu 28-latek zostawił swoich rodaków, swoją dziewczynę i ruszył na ten maraton? Jak mówi, ma on dwa zadania. Pierwszym z nich jest wspomniane już wyżej uświadomienie swoim rodakom i innym mieszkańcom Europy Zachodniej, iż wojna jest u ich drzwi. Konflikt, w którym spadają bomby, nie dzieje się gdzieś daleko w Azji, Afryce, w krajach, których nazw i tak nikt nie pamięta lub nie umie wymówić. Ludzie giną niedaleko, wręcz na ich podwórku. „Jeśli ktoś nie ogląda wiadomości, to nie ma pojęcia, że te walki toczą się tak blisko. Chcę więc pokazać ludziom, że to odległość, którą można dosłownie przebiec” – mówi Holender dziennikarce TVN-u.
Wyświetl ten post na Instagramie
Karetki
To jednak nie wszystko .28-letni biegacz nie chce tylko dotrzeć do Kijowa i powiedzieć "patrzcie jestem". Jego wyczyn ma też charakter reklamy zbiórki, jaką prowadzi. Holender chce bowiem kupić karetki, które będą niosły pomoc ofiarom rosyjskich bomb i pocisków. Współpracuje on z fundacją, zajmującą się nabywaniem używanych karetek i przystosowywaniem ich do wojennych warunków, by później mogły one zostać przekazane Ukraińcom. Celem Boas’a jest zebranie 100 tysięcy euro, by móc kupić trzy takie karetki. Obecnie na koncie zbiórki jest 43 tysiące euro.
Najgorsze przed nim
28-latek biegnąc przez Holandię, Niemcy i pół Polski zmagał się z deszczem, wiatrem, burzami i upałami. Nie przeszkodziło mu to jednak w pokonaniu już połowy trasy. „To rzeczy, na które nie mamy wpływu, które musimy zaakceptować. Jak jest naprawdę gorąco, to zaczynamy bieg wcześniej niż zwykle. Jeśli pada, mogę założyć kurtkę, ale to tyle. Nie możemy zrobić wiele więcej” mówi dziennikarzom TVN24.
Biegacz wskazuje jednak, iż najgorsze dopiero przed nim.
Wyświetl ten post na Instagramie
Ukraina
Gdy w Budomierzu przekroczy granicę z Ukrainą, znajdzie się na terenie państwa, gdzie prowadzone są działania wojenne. Jak wskazuje, tam sytuacja może być nieprzewidywalna. Holender nie jest jednak sam, jest ze swoją drużyną i liczy na to, że mimo zagrożenia uda mu się bezpiecznie dotrzeć do celu. W biegu na Ukrainie Holender chce jednak zachować maksymalne bezpieczeństwo. Dlatego też nie będzie prowadził relacji on-line. Obecnie każdy może śledzić jego trasę, może mu na niej kibicować. Za naszą wschodnią granicą to się zmieni. Wszystko po to, by niepotrzebnie się nie wystawiać i nie robić wokół siebie zbiegowiska, które może być celem dla rosyjskich rakiet.
Cała redakcja trzyma kciuki za powodzenie tego pomysłu.
Źródło: TVN24.pl