Holender chciał ukraść karetkę pogotowia w Moordrecht
Szczęśliwy jest ten, kto może spełniać swoje marzenia. Być może jedno ze swoich marzeń postanowił spełnić mężczyzna w Moordrecht. Człowiek ten w miniony weekend starał się ukraść karetkę stojącą pod jednym z domów po tym jak ściągnięto ją do pacjenta z racji sytuacji, do jakiej doszło w budynku.
Karetka pod domem
Pijany mężczyzna w nocy z soboty na niedzielę szedł ulicą, gdy zobaczył, iż w jednym z budynków najpewniej trwa walka o czyjeś zdrowie i życie. Przed budynkiem stała bowiem karetka pogotowia. Ratownicy byli zaś w nieruchomości. Nikt nie pilnował samochodu. A auto kusiło, W 43-latku być może obudziły się marzenia z dzieciństwa, w których to chciał być lekarzem jeździć do wypadków, ratować ludzi. Jak zaś pisaliśmy na wstępie, marzenia są po to, by je spełniać. Mężczyzna niewiele myśląc, postanowił wsiąść do karetki i nią odjechać.
Coś nie tak
Mniej więcej w tym samym czasie z racji na to co stało się w budynku, na miejsce przyjechał patrol policji. Jego funkcjonariusze zobaczyli, jak dorosły mężczyzna, który ewidentnie nie jest ratownikiem medycznym, próbuje dostać się do środka karetki. Policjanci więc natychmiast go aresztowali. Następnie oficerowie przewieźli go do ośrodka zatrzymań w Gouda, gdzie miał wytrzeźwieć i odpowiedzieć za swoje działania.
Dużo szczęścia
Dorosłemu mężczyźnie pod wpływem przyszedł do głowy bardzo głupi pomysł. Na szczęście jednak do samej kradzieży nie doszło. Gdyby bowiem odjechał on karetką, mógłby skończyć jak dwóch Belgów.
W poniedziałek w krainie czekolady sąd skazał dwóch młodych mężczyzn w wieku 21 i 22 lat na kary osiemnastu miesięcy pozbawienia wolności i grzywny w wysokości 800 euro. Dwójka ta ukradła ambulans w jednym z belgijskich miast, gdy ratownicy pomagali poszkodowanemu. Złodzieje zostali namierzeni parę ulic dalej, dzięki nadajnikowi GPS w samochodzie i systemowi kamer monitoringu miejskiego.
Wyrok
Jak zeznali przed wymiarem sprawiedliwości, miał to być głupi wybryk, żart, który wyrwał się spod kontroli. Sąd jednak nie miał dla nich litości. „W przypadku resuscytacji lub gdyby z ambulansu wymagano dodatkowych zasobów, miałoby to katastrofalne, a nawet śmiertelne konsekwencje dla pacjenta” – stwierdził sąd, uzasadniając wyrok. Dodał również: „Takie fakty świadczą o braku szacunku dla służb ratowniczych, są całkowicie naganne i zagrażają bezpieczeństwu publicznemu”.
Dlatego też nie mogło być pobłażania. Za kilkadziesiąt sekund przejażdżki teraz czekają ich miesiące w celi. Podobnie zapewne skończyłby 43-latek, gdyby udało mu się odjechać.