Holender cebulak, czyli protest przeciw PostNL
70-letni Martin prowadzi mały biznes. Znalazł dla siebie niszę, w której całkiem nieźle funkcjonuje. Od pewnego czasu jednak nagina przepisy. Robi to w proteście przeciw cenom przesyłek w PostNL. To, co wymyślił, wydaje się szalone, ale jak się okazuje, mężczyzna oszczędza, pokazując przy tym, iż holenderska poczta idzie w zdecydowanie złym kierunku.
Senior, były pilot najpierw wojskowy, a potem cywilny znalazł dla siebie pewną wyjątkową niszę ma rynku. Tworzy on książki z rysunkami lotniczymi. Mężczyzna ten ma klientów w całej Europie. Wysyłając swoje dzieła do wielu miast i miasteczek na starym kontynencie. Od pewnego czasu miał jednak bardzo duży problem. Był nim koszt przesyłek jakiego żądał PostNL. Dla Martina było to po prostu za dużo. Jako biznesmen postanowił przeciw temu zaprotestować. Jako zaś były pilot, gdy pojawił się problem, zadziałał pragmatycznie i szybko znalazł jego rozwiązanie.
Jak do ściany
Martin szukał rozwiązania, a jako człowiek, który odwiedził wiele krajów państw, chciał zobaczyć, jak wygląda kwestia wysyłki w innych krajach. Szybko przekonał się, iż np. w Wielkiej Brytanii, czy Belgii jest drożej. W Niemczech czekało jednak na niego pozytywne zaskoczenie. Jak wskazuje senior PostNL z jednej strony chce wydłużyć czas dostawy, z drugiej podnosi cenę przesyłek. W Niemczech zaś przesyłki są tańsze i doręczane są szybciej. Mężczyzna poprosił więc PostNL o wytłumaczenie, dlaczego w Holandii się nie da, skoro w Niemczech można i taniej i lepiej? Odbił się jednak od ściany. Telefony odbierał automat, a na maile nikt nie odpisywał. To zirytowało dawnego wojskowego.
Niemcy
Holender usiadł z kalkulatorem i obliczył, że więcej nie będzie korzystał z niderlandzkiej poczty. Zmielił podejście, zaczął wysyłać przesyłki z Niemiec. Gdy nazbiera wystarczającą ilość zamówień, około 150, pakuje gotowe do wysyłki w koperty, później wszystko trafia do bagażnika i jedzie do Niemiec. Za 400 gramowy list płaci niemieckiej poczcie 3,7 euro i paczka idzie w świat. Jak wskazuje, nie miał skrupułów. Jego książki kosztują około 14 euro. Nie każe więc płacić ludziom za przesyłkę 10,50, ile chciała od niego PostNL.
Matematyka
Jak łatwo policzyć, wysyłając z Niemiec swoje książki, 70-latek oszczędza ponad 1000 euro (6,8 euro na książkę). Będąc zaś na ternie państwa swojego sąsiada, dodatkowo zatankuje jeszcze taniej i zrobi zakupy. Jak więc mówi, jest do dla niego czysty biznes.
Holandia
Jednym z elementów, które sprawiły, że Holender zaczął wysyłać z Niemiec, był koszt wysyłki książki w samym Królestwie Niderlandów. Gdy nagle okazało się, iż wysyłka z terytorium naszego zachodniego sąsiada do krainy tulipanów jest o 55 centrów tańsza niż taka paczka krajowa w PostNL, to było dla mężczyzny za dużo. Uznał pocztowców za zdzierców.
Co na to poczta?
PostNL zainteresowała się tą sprawą. Stwierdziła, iż w kopercie powinien znajdować się list. Książka zaś tym listem nie jest i za taką przesyłkę powinien zapłacić w Holandii nie 10,50 a 12 euro. Co więcej, podobną kwotę powinien również płacić w Niemczech. Tam jednak jak wskazuje 70-latek, na stronie internetowej nadal jest informacja, że listy o wadze do 1 kilograma mogą zawierać także książki. Wszystko się więc zgadza. Zresztą niemiecka poczta dostarcza te przesyłki i nikt się nie skarży. Co tylko potwierdza, iż PostNL sama złapała się we własne sidła. Poczta podnosi ceny przesyłek, bo coraz mniej ludzi wysyła paczki i listy. Coraz mniej osób je zaś nadaje, bo te są coraz droższe.
Źródło: AD.nl