Holandii grożą unijne sankcje
Już niedługo może się okazać, iż Unia Europejska będzie zmuszona nałożyć sankcję na Holandię. Wszystko z racji tego, iż kraina tulipanów jest na prostej drodze, by nie dotrzymać dyscypliny budżetowej. Zbyt duża rozrzutność gabinetu może więc sprawić, iż kraj za jakiś czas będzie mieć spore problemy i zostanie boleśnie ukarany.
O tej sprawie już kilkukrotnie wspominaliśmy w naszych tekstach. Wskazywaliśmy, iż sytuacja budżetowa Królestwa Niderlandów nie jest zbyt dobra i państwo musi zacząć oszczędzać. W przeciwnym razie brak dyscypliny finansowej może się dla władz w Hadze, bardzo nieprzyjemnie skończyć.
Prognozy
Obecnie prognozy wskazują, iż władze Holandii w latach 2026, 2027 i 2028 mogą borykać się z rosnącym deficytem budżetowym. Jego powodów należy jednak szukać już teraz. Dlatego też, jeśli obecna polityka nie zostanie zmieniona, wszelkiej maści programy socjalne, jak i inne wydatki państwa będą dużo wyższe niż wpływy do budżetu. Może to doprowadzić do sytuacji, w której zdaniem Centralnego Biura Planowania, w 20026 roku deficyt Holandii będzie wyższy niż 3% PKB i to kilkukrotnie. To zaś sprawi, iż holenderskim finansom przyjrzy się Unia Europejska.
Przekroczy i co dalej?
Gdy Holandia przekroczy ową granicę 3%, pojawi się pytanie, czy jest to, np. efekt długofalowych inwestycji, które zwrócą się w przyszłych latach, czy jest to po prostu strukturalne rozpasanie, sprawiające, iż kraj bez ważnego powodu wydaje więcej, niż zarabia.
Kary
Jeśli okaże się, że wzrost zadłużenia powyżej określonej granicy spowodowany jest przez niegospodarność, Holandia może liczyć się z problemami. Na szczęście dla Niderlandów na początku lutego Unia zmieniła przepisy dotyczące zasad budżetowych. Jeszcze pod koniec zeszłego roku kraje, które przekroczyły wspomniany wyżej próg, musiały liczyć się z karami i obowiązkiem redukcji zadłużenia o 1/20 każdego roku. To zaś często doprowadzało do sytuacji odwrotnej i wewnętrznego kryzysu czy to społecznego, czy gospodarczego w państwie zadłużonym. Dlatego też w tym roku zmieniono te zasady, wskazując, iż walka z długiem wymaga więcej cierpliwości i elastyczności.
Plan naprawczy
Zamiast więc kar kraje muszą teraz przedłożyć plan naprawczy i następnie uzyskać zgodę innych państw na jego wdrożenie. Również zmniejszenie zadłużenia w skali roku może po nowelizacji przepisów przejąć dużo mniejszy procent. Sytuacja Holandii nie byłaby tak zła. Ludzie zaś nie odczuliby aż takiego zaciskania pasa jak wcześniej.
Ironia
Całej sytuacji pewnej pikanterii dodaje fakt, iż na przestrzeni ostatnich lat to właśnie Holandia była jednym z największych strażników budżetowych. To Królestwo Niderlandów wymagało od innych krajów przestrzegania zasad finansowych. Teraz to jednak ono może okazać się tym zły. Na szczęście dla przyszłego gabinetu jest jeszcze jedna furtka. Jeśli bowiem kraj wskaże, iż wspomniany deficyt wynika z inwestycji, które mają się w przyszłości zwrócić, sankcje nie zostaną nałożone i kraina tulipanów nie trafi do „oślej ławki”.
Reasumując, mimo zwiększania się deficytu sytuacja Holandii nie wygląda tak źle, jak mogło się początkowo wydawać. Z racji zadłużenia kraj bardziej niż ekonomicznie ucierpi prestiżowo, chyba że nowy rząd podejmie zdecydowane kroki, ograniczając na przykład wsparcie socjalne. Do tego jednak nowy gabinet musiałby powstać, a do tego jeszcze daleko.
Źródło: Nu.nl