Holandia pada ofiarą ataku hakerów
W ostatnich dniach przed punktami oferującymi bezpłatne, szybkie testy na obecność COVID-19 w Królestwie Niderlandów zbierały się tłumy ludzi. Niektórzy z nich chcieli się zbadać przed wyjazdem za granicę lub wyjściem do klubu. Inni trafili tam z powodu ataku hakerów, który sparaliżował system i doprowadził do tego, iż ludzie przez długi czas nie byli w stanie dowiedzieć się, czy są zdrowi, czy nie.
Jak pisaliśmy od 26 czerwca, w Holandii obowiązuje kolejny IV już etap liberalizacji obostrzeń koronowych. Krok ten, oprócz usunięcia zakazu sprzedaży alkoholu po godzinie 22, umożliwił również dostęp do klubów nocnych i dyskotek wszystkim mieszkańcom kraju. Ludzie, po ponad 15 miesiącach „postu”, w końcu mogą wyszaleć się na parkiecie. Jest tylko jeden problem. Aby udać się na imprezę do tego typu lokalu trzeba mieć zaświadczenie o tym, iż jest się zdrowym.
Testy
Jak je zdobyć? Rząd wprowadził system testów wejściowych. Każdy chcąc udać się, np. do klubu potańczyć, musi wcześniej wykonać test na obecność COVID-19. Należy udać się więc do jednego z punktów wykonujących takie badania i poświęcić chwilę na związane z tym formalności. Działanie to jest bezpłatne, wszystkie koszty pokrywa tu rząd. Nie jest to więc żadna dodatkowa zapora dla mieszkańca krainy tulipanów.
Kolejki
W efekcie już od piątku przed punktami testowymi w dużych niderlandzkich miastach zaczęły ustawiać się kolejki. Ludzi było znacznie więcej niż zwykle i znacznie dłużej czekali oni na swoje wyniki i certyfikaty. Początkowo tłumaczono to właśnie naporem młodych ludzi, którzy wreszcie chcieli iść potańczyć. W rzeczywistości jednak sytuacja była dużo bardziej niepokojąca. Holenderskie media początkowo zaczęły informować o awarii systemu informatycznego, problemach z jego wydajnością. Miało to wyglądać tak, jakby cały ten system teleinformatyczny był przeciążony.
Hakerzy
W piątkowy wieczór okazało się jednak, iż wszystkie te problemy to nie skutek natłoku chętnych na badanie. Doszło bowiem do ataku hakerów. Problemy dotyczące przetwarzania wyniku testów i wystawienia certyfikatów miały być skutkiem wielu prób włamania do systemu i usiłowania wykradzenia danych osób testowanych. Dane te to bardzo łakomy kąsek. Wirtualni złodzieje dysponowaliby dzięki temu danymi z dowodu osobistego, adresem e-mail czy numerem telefonu, co zaś dla oszustów, ma naprawdę dużą wartość. Na szczęście, jak wskazuje firma odpowiedzialna za całą strukturę informatyczną systemu, ataki te zakończyły się niepowodzeniem. Owszem, z racji na blokowanie tego typu niepożądanych prób wtargnięcia do baz danych, system działał dużo gorzej, ale żadne informacje nie wyciekły i zabezpieczenia spełniły pokładane w nich zadanie. Nie ma się więc co obawiać, iż osoba testująca się przed wyjściem do klubu nagle dowie się, iż kupiła gdzieś pralkę na raty lub wzięła kredyt na tysiące euro.