Holandia chce uniezależnić się od Chin w produkcji chipów.
Holandia stawia na Indie. Co to oznacza dla Polaków pracujących w Niderlandach?
Holandia coraz wyraźniej szuka sposobów, aby uniezależnić się od Chin w kluczowej branży półprzewodników. To nie tylko temat geopolityki, ale także sprawa, która może mieć realny wpływ na rynek pracy — również dla tysięcy Polaków mieszkających i pracujących w Holandii.
Właśnie dlatego holenderski rząd intensyfikuje współpracę z Indiami. Minister Van Weel zakończył niedawno kilkudniową wizytę w Mumbaiu i Delhi, gdzie rozmowy dotyczyły m.in. nowoczesnych technologii, obronności, farmacji i — co najważniejsze — produkcji chipów.
Dlaczego chipy są tak ważne?
Półprzewodniki są dziś podstawą niemal wszystkiego: od samochodów i smartfonów po maszyny przemysłowe i sprzęt medyczny. Problemy z dostawami z Azji, napięcia polityczne z Chinami oraz szybki rozwój technologii sprawiły, że Holandia nie chce już być zależna od jednego kraju.
To szczególnie istotne w kontekście firm takich jak ASML, światowego lidera w produkcji maszyn do najbardziej zaawansowanych chipów. Wokół tej branży pracują dziesiątki tysięcy osób — również wielu Polaków, zwłaszcza w sektorze technicznym, logistycznym i produkcyjnym.
Indie jako nowy partner
Indie nie są jeszcze potęgą w produkcji chipów, ale mają ogromne ambicje. Tamtejszy rynek półprzewodników ma w ciągu kilku lat osiągnąć wartość ponad 100 miliardów euro. Rząd Indii już zainwestował miliardy w budowę fabryk, infrastrukturę i rozwój kadr.
Dla Holandii to szansa na dywersyfikację produkcji, a dla Indii — możliwość współpracy z europejskim liderem technologii. Eksperci podkreślają, że Indie chcą stać się realną alternatywą dla Chin i Tajwanu.
Co to oznacza dla Polaków w Holandii?
Dla Polonii w Niderlandach te zmiany mogą oznaczać:
-
większą stabilność miejsc pracy w przemyśle i technologiach,
-
nowe inwestycje i projekty,
-
zapotrzebowanie na pracowników technicznych, operatorów, inżynierów i logistyków,
-
mniejsze ryzyko przestojów produkcyjnych związanych z konfliktami międzynarodowymi.
Holenderski rząd jasno przyznaje, że Europa nie ma już wystarczającej liczby pracowników, by wszystko produkować samodzielnie. Dlatego współpraca międzynarodowa ma wzmocnić, a nie osłabić europejski rynek pracy.
Globalne zmiany, lokalne skutki
Choć rozmowy toczą się na najwyższym szczeblu politycznym, ich efekty mogą być odczuwalne lokalnie — w holenderskich fabrykach, centrach logistycznych i firmach technologicznych, gdzie pracuje wielu Polaków.
Jedno jest pewne: światowa gospodarka się zmienia, a Holandia chce być przygotowana. Dla Polonii to sygnał, że branża technologiczna w Niderlandach nadal będzie się rozwijać — i nadal będzie potrzebować rąk do pracy.
źródło: nos.nl
