Hieny cmentarne, czy zwykli złomiarze w Zierikzee?
Złodzieje to przestępcy. Zabierają czyjąś własność, by samemu zyskać. Ludzie ci nie postępują moralnie, powodując ból i cierpienie swoich ofiar. Nawet oni jednak mają pewien kodeks etyczny, który sprawia, iż niektóre zachowania nie są wśród nich respektowane. Ludzie, którzy się zaś nimi parają, podawani są ostracyzmowi w branży. O kim mowa? Między innymi o hienach cmentarnych. Te pojawiły się na cmentarzu w Zierikzee.
Hieny cmentarne
Hieny cmentarne w potocznym znaczeniu kojarzą się z rabusiami, którzy rozkopują grób, by dobrać się do kosztowności, jakie zostały pochowane wraz z nieboszczykiem. Działanie to może i jest opłacalne, niemniej jednak też amoralne i obarczone jest ogromnym ryzykiem. Czynność ta wymaga bowiem czasu i jest dość hałaśliwa. Dlatego też hieny zaczynają działać jak złomiarze. Złomiarze, którzy stali się wyjątkowo brutalni.
Złodzieje niszczą groby w Zierikzee, wszystko dla kilku euro.
Popyt
Jak wskazują bliscy osób pochowanych na nekropolii w Zierikzee, kradzieże zdarzały się tam od lat. Nigdy nie przybrały jednak tak brutalnej formy. Ginęły kwiaty z grobów, znicze. Sytuacja ta doprowadziła do wielu wylanych łez, gdy odwiedzający cmentarz ludzie spostrzegali, iż ktoś zniszczył pochówek bliskiej im osoby. W ostatnim czasie złodzieje poszli o krok dalej. Złomiarze zainteresowali się murem, w którym znajdują się wnęki na urny. Każda nisza z prochami zmarłego jest zamykana od przodu płytą, z wyrytymi informacjami o zmarłym. Przed nią zaś umieszczana jest taca-kosz na kwiaty wykonana z miedzi, czasem również pojawiają się miedziane wazony na bukiety. Wybór tego drogiego stopu podyktowany był kwestiami projektowymi. Materiał ten bowiem doskonale komponuje się z wiekowym murem cmentarza i idealnie wpasowuje się w okolicę.
Miedź
Miedź jest obecnie w cenie, więc hieny cmentarne z Zierikzee nie mają oporów, by wyrwać płytę, zabrać kosz, wazon, przetopić go i sprzedać na złom. Sprawy te za każdym razem zgłaszane są na policję. Funkcjonariusze mają jednak dość niewielkie pole do popisu. Na cmentarzu nie ma monitoringu, wielu ludzi zaś wchodzi i wychodzi, odwiedzając zmarłych. Trudno więc każdego kontrolować i przeszukiwać. Jeśli więc złodziei nie uda się złapać na gorącym uczynku, szanse na ich ujęcie są nikłe. Jedyna więc szansa w bacznym oku społeczności lub w tym, iż „koledzy po fachu” wydadzą tych, którzy uwłaczają godności ich „zawodu”.