Grywalizacja sposobem na dużą ilość szczepień w Holandii
Życie to gra – czy aby na pewno? Część behawiorystów i specjalistów od marketingu wskazuje, że tak. Proponują oni, by rząd wprowadził „zieloną kartę” dla zaszczepionych, tak by mogli korzystać z bonusów, jakie daje szczepionka przeciw COVID-19, a tym samym nakłaniać resztę społeczeństwa do szczepień
Jak już wspominaliśmy niedawno, im bliżej szczepień przeciw COVID-19, tym więcej ludzi ma wątpliwości. Zdaniem socjologów to naturalne. Kiedyś, gdy wirus się pojawił, wielu ludzi zgadzało się na ewentualne szczepienie, ponieważ szczepionka nie istniała. Była to więc decyzja hipotetyczna, niepowiązana z jakimikolwiek skutkami. Teraz zaś istnieje realna alternatywa szczepić się albo nie szczepić. W grę wchodzą więc odczucia i wiedza. Ta druga zaś jest wyjątkowo niska. Mieszkańcy Niderlandów wiedzą, iż szczepionka powstaje, ale nic więcej. Strach to przyznać, ale w mediach społecznościowych często dużo lepszą kampanię prowadzą antyszczepionkowcy. Holenderski rząd w tej kwestii zaspał. Władze proszą dopiero teraz behawiorystów i psychologów społecznych o pomoc, a to zdecydowanie za późno.
Zycie to gra
Człowieka nic tak nie motywuje do działania, jak inny człowiek i rywalizacja. Trzeba być w końcu lepszym od sąsiada, współpracownika, kumpla itd. Ten mechanizm proponują wykorzystać psychologowie, by zachęcić ludzi do szczepień. Jak miałoby to działać? Chodzi o stworzenie systemu nabijania poziomów, tak jak w grze komputerowej. Level będzie zwiększać się wraz z ilością zaszczepionych. Zdobycie kolejnego poziomu w skali kraju, tudzież regionu (w tym drugim przypadku doszłaby możliwość rywalizacji wewnętrznej), pozwoli na odblokowanie bonusów społecznych. Dzięki takiemu podejściu ludzie sami namawialiby innych do szczepień, tak by móc udać się do siłowni, kawiarni czy na basen, który zostanie odblokowany przy kolejnym levelu.
Promocja oddolna
Drugim ważnym elementem, na który zwracają uwagę marketingowcy, jest oddolna promocja szczepień. Ludzie zaszczepieni powinni być dumni i się z tym odnosić. Stosowne znaczki w mediach społecznościowych. Zielona flaga przed domem, czy inne gadżety wszystko po to, by pokazać społeczeństwu „patrzcie ja już się zdecydowałem”. Ma to oddziaływać na dwa sposoby. Pierwszy to taki, iż ludzie łatwiej ufają swoim krewnym, sąsiadom, znajomym czy innym uznawanym przez siebie autorytetom niż władzy lub naukowcom, którzy mówią niezrozumiałe dla nich rzeczy. Druga kwestia to efekt presji społecznej spowodowany masowością. Jeśli rodzina X zobaczy, że na swojej ulicy wszyscy mają przed domami zielone flagi, czy znaczki, że są zaszczepieni, presja narasta i w końcu zapewne sami się zdecydują. To nasz instynkt stadny. Nikt nie chce się wyróżniać negatywnie, przez co może zostać poddany ostracyzmowi społecznemu.
Zielona karta
W końcu wyznacznikiem szczepień ma być zielona karta wystawiana dla każdego zaszczepionego. Ma ona działać niejako jak paszport. Przykładowo poziom wyszczepialności pozwolił na otwarcie basenów. Na basen jednak będą mogli wejść tylko zaszczepieni. „Zielona karta” jest więc biletem wstępu, czymś ekskluzywnym co pozytywnie wyróżnia jej użytkownika. Jemu pozwala czuć się lepszym, a u innych wzbudza zazdrość i chęć posiadania takich samym przywilejów. Co ma doprowadzić w efekcie do tego, iż sami pójdą się zaszczepić.
Rząd obecnie przygląda się i analizuje te i inne plany przygotowane przez ekspertów. Na jaką metodę się zdecyduje? Tego jeszcze nie wiadomo. Czas jednak goni, a władza jak pisaliśmy wyżej, w zakresie nawoływania do szczepień jest mocno spóźniona.