Eindhoven wyrzuca bezdomnych migrantów z miasta

Eindhoven wyrzuca bezdomnych migrantów z miasta

200 bezdomnych pracowników migrujących zostało w Eindhoven wyrzuconych na bruk (jak dziwnie by to nie zabrzmiało). Ludzie ci nie mają już czego szukać w mieście, ponieważ nie otrzymają tam żadnej pomocy. Samorząd zmienił bowiem podejście do bezdomnych gastarbeiterów z naszej części Europy. Zakłada on działania oko za oko i zerową tolerancję. Wszystko po to, by utrzymać sytuację pod kontrolą.

Nie ma miejsca dla bezdomnych

W niedawnej prezentacji burmistrz Eindhoven po raz kolejny wskazał, iż w jego mieście nie ma miejsca dla bezdomnych, którzy nie zachowują się godnie lub odrzucają wyciągniętą z pomocą rękę. Jeśli ktoś ją odtrąci, trafia na czarną listę. Nie ma wstępu do schronisk dla bezdomnych i punktów pomocy. Ludzie ci mogą się wynieść, gdzie? To nie interesuje miasta. To dało im szansę, a oni z niej nie skorzystali. Być może więc ich ciężka sytuacja po prostu im odpowiada.

 

Wet za wet

O co tu chodzi? Eindhoven już we wrześniu ubiegłego roku zmienił taktykę względem bezdomnych migrantów zarobkowych. Wszystko po to, by ogarnąć rosnący chaos w mieście. Gmina stała się bowiem celem turystyki bezdomnych. „Eindhoven wydaje się być interesujące jako miasto, które dobrze troszczy się o ludzi i w którym tak naprawdę nie trzeba się o nic martwić” – mówi jeden z urzędników miejskich, wskazując nawet, iż w Polsce rozdawane są rzekomo ulotki, w których miasto to wskazywane jest jako idealne do życia, obojętnie czy ma się pracę, czy nie. Burmistrz Jeroen Dijsselbloem niejako to potwierdza: „Chcesz być troskliwy, ale nie za bardzo. Bo w przeciwnym razie do Eindhoven przyjechaliby także ludzie z Tilburgu, Den Bosch czy Rotterdamu” - mówi mediom. Wskazuje też, że ludzie mogą liczyć na pomoc, ale nie jest tak, iż mogą tam pasożytować.

 

Współpraca

O co chodzi? Pracownicy migrujący z Polski czy innych krajów mogą liczyć na pełne wsparcie miasta. Jest tylko jeden warunek. Ludzie ci muszą współpracować. Współpraca ta polega na woli znalezienia nowej pracy i zakwaterowania lub powrotu do kraju. „Albo przyjmiesz pomoc, a my zaczniemy z tobą współpracować. Ale jeśli nie będziesz się zachowywał, wylatujesz” – mówią włodarze.

Dach nad głową

Od tego roku miasto oferuje nawet tymczasowe schronienie dla pracowników migrujących. Ludzie mogą tam znaleźć bezpieczny kąt, do momentu aż nie znajdą pracy lub nie nadejdzie data z biletu powrotnego do ojczyzny. Warunkiem jest jednak pełna współpraca z gminą, a także godne zachowanie. Nie może być tak, że bezdomny kradnie, pije alkohol, zażywa narkotyki i jest utrapieniem dla społeczeństwa, które go utrzymuje.

 

Wędka nie ryba

Samorządowcy mają bowiem dość ludzi, którzy mieszkają po parkach, piją, ćpają, okradają sklepy i zaczepiają przechodniów. Dają im więc możliwość wyjścia z biedy. Zamiast jednak „ryby”, czyli zapomogi finansowej, jedzenia, chcą im dać „wędkę” - znaleźć nową pracę z dachem nad głową lub załatwić powrót do ojczyzny. Wszystko po to, by migranci ci wyszli na prostą. By mogli zacząć życie od nowa. Jeśli jednak bezdomni odrzucą tę możliwość, nie mają czego szukać w mieście. Nie znajdą bowiem tu pomocy. Człowiek zdesperowany, szukający wsparcia, takiej pomocy przecież nie odmawia.

 

Źródło:  AD.nl