10-letniej dziewczynce z Vlaardingen już nic nie grozi, ale..

10-letniej dziewczynce z Vlaardingen już nic nie grozi, ale..

Wracamy do sprawy dziesięcioletniego dziecka z Vlaardingen, wychowanki rodziny zastępczej, która w maju tego roku trafiła do szpitala w krytycznym stanie. Lekarze przez długie tygodnie walczyli o jej życie. Teraz wreszcie pojawiły się dobre wieści, dziewczynce już nic nie zagraża, niestety do końca swojego życia będzie wymagać intensywnej opieki medycznej. Nie ma szans na odzyskanie przynajmniej średniej sprawności, czy samodzielności.

23 lipca

W miniony czwartek podczas pierwszej rozprawy wstępnej przeciwko rodzicom zastępczym prokurator opisał stan dziewczynki. Przekazał, iż ofiara odzyskała przytomność już 23 lipca. Zaznaczył jednak, że brzmi „bardziej pozytywnie, niż jest w rzeczywistości”. Pacjentka faktycznie bowiem otwarła oczy i nawiązała kontakt z otoczeniem. Niestety, nie potrafi ona samodzielnie chodzić, stać, ani nawet siedzieć. Nie umie też porozumieć się z nikim, nie jest w stanie bowiem wydawać z siebie słów czy nawet jakiegoś gaworzenia przypominającego język.

 

Ze schodów

Po opisaniu stanu ofiary, oskarżyciel przekazał, co ustaliło śledztwo dotyczące rodziców zastępczych, którzy przynajmniej w teorii mieli zapewnić 10-latce bezpieczny, kochający dom. To właśnie oni, przybrani rodzice mieli zepchnąć podopieczną ze schodów. Dlaczego? Zdaniem prokuratora, by ją zabić. Gdy to się nie udało i dziecko straciło przytomność, zabrali je do szpitala. Tam alarm podnieśli lekarze i sprawa znęcania się nad nim wyszła na jaw.

Inne dzieci

Para zaprzecza, by zrobiła krzywdę dziewczynce. Mężczyzna zeznał, iż 10-latka miała przypadki autoagresji. Więc to ona sama sobie robiła złe rzeczy. Prokuratura nie daje jednak temu wiary. Co więcej, prowadzi ona dochodzenie dotyczące trójki innych dzieci znajdujących się pod opieką oskarżonych.

 

Koszmar

Podczas tej pierwszej rozprawy prokurator przedstawił wymiarowi sprawiedliwości nie tylko kwestię samego usiłowania zabójstwa, ale i tego co działo się wcześniej. Johnny van den B. i Daisy W. mieli znęcać się nad 10-latką przez pół roku, ponieważ ta, jak przekazał podejrzany, stanowiła “zagrożenie dla rodziny”. W efekcie dziecko było wiązane, miało zaklejane usta taśmą, a dużą część swojego dnia spędzało w specjalnej klatce, której pręty były pod napięciem. W innych przypadkach miała nosić na sobie obrożę. Oprócz tego przybrani rodzice mieli ją głodzić.
O tym ostatnim dobitnie świadczą relację lekarzy, którzy przyjęli ją na oddział. 10-latka ważyła bowiem tylko 20 kilogramów.

 

Wyrok

Jaki wyrok mogą usłyszeć przybrani rodzice? Tego jeszcze nie wiadomo. Prokuratura mówi o usiłowaniu zabójstwa. Nie będzie to zapewne jednak jedyny zarzut. Sprawa dalej jest w toku. Rodzina zastępcza może więc usłyszeć, np. zarzut pozbawienia wolności, przemocy wobec dziecka, fizycznego i psychicznego znęcania się, a nawet tortur. Do tego dochodzi też opisywane w tym artykule spowodowanie trwałego i poważnego kalectwa.
W efekcie para zamykająca 10-latkę w okratowanej klatce sama może oglądać świat zza krat przez wiele lat.

 

Źródło:  Nu.nl