Dzieci bronią w sporze dorosłych – porwania rodzicielskie w Holandii
Sprawa porwania i śmierci rodzeństwa uprowadzonego przez ojca, spowodowała, iż w Królestwie Niderlandów znów stało się głośno o tak zwanych porwaniach rodzicielskich. Są to akty uprowadzenia malców przez ich ojca lub matkę. Mają one miejsce zwykle, gdy drogi partnerów się rozchodzą i oboje roszczą sobie prawa do dzieci. Jak często takie przypadki mają miejsce w Holandii i czy zawsze kończą się tak tragicznie jak sprawa Jeffreya i Emmy?
W Królestwie Niderlandów od pewnego czasu spada liczba przypadków porwań rodzicielskich. W 2024 roku ofiarą uprowadzenia z Holandii lub do Holandii (nie mówimy tu o przypadkach wewnątrz kraju) padło nieco ponad 200 dzieci. Jest to spadek o 23% względem 2023 r. kiedy taki los spotkał 260 malców. W 2022 roku było to zaś 292 poszkodowanych. Jak więc wskazuje Międzynarodowe Centrum ds. Porwań Dzieci (IKO), tendencja w krainie tulipanów wygląda bardzo dobrze. Już bowiem drugi rok z rzędu liczba przypadków się zmniejsza.
Narzędzie walki
Jak jednak zauważa Coşkun Çörüz, dyrektor Centrum IKO. „Każde porwanie dziecka to wciąż o jedno za dużo”. Rodzice uprowadzający dzieci bardzo często zapominają właśnie o... dzieciach. Robią to bowiem walcząc o swoje dobro, o swoje prawo do wychowania maluchów. Często też czyn ten ma być chęcią uderzenia w tę druga stronę. Maluchy przestają być więc dziećmi, a są narzędziem „bronią” w sporze. „Wpływ na dziecko jest ogromny i często długotrwały. Te liczby podkreślają znaczenie ciągłego zaangażowania w pomoc, zapobieganie i świadomość” – zauważa Çörüz wskazując, iż na waśniach rodziców najczęściej cierpią dzieci.
Sytuacje takie jak przypadek rodzeństwa zdarzają się niezmiernie rzadko. Malcy zwykle nie giną podczas takich porwań, ale cierpią przez lata psychicznie przez traumę takich wydarzeń i separację z jednym z rodziców.
Kobiety
W opisywanej niedawno sprawie porywaczem był ojciec dzieci. Takie sytuacje to jednak mniejszość. Mężczyźni porywają malców tylko w 26% przypadków. Pozostałe 74% to uprowadzenia, których sprawczyniami są matki. Większość zaś uprowadzonych dzieci trafia do Polski, Niemiec i Stanów Zjednoczonych. Kraje te pojawiają się też, gdy mowa o państwach, z których ludzie uprowadzają dzieci do Holandii. Ponad połowa uprowadzonych miała zaś pięć lat lub mniej.
Polska
Czemu na liście tej znajduje się Polska? Jest kilka powodów. Jednym z nich jest to, iż w Królestwie Niderlandów mieszka wielu naszych rodaków, którzy wchodzą w związki w Holandii i mają dzieci. Swoje robi więc tak zwany efekt skali. Drugą kwestią jest polskie prawodawstwo, które w znakomitej większości przypadków uważa iż dzieci powinny być przy matce i chroni instytucję macierzyństwa, nie zgadzając się, np. na separację matki i jej potomstwa.
Mediacja
Çörüz wskazuje, że aby uniknąć takich koszmarów dla dzieci niezbędne są mediacje. Rodzice muszą bowiem przypomnieć sobie, iż to nie oni, a ich potomkowie są najważniejsi i nawet jeśli oboje się nienawidzą, powinni razem działać dla dobra najmłodszych. Brzmi to może górnolotnie, ale jak wskazuje ekspert coraz więcej rodziców zgłasza się do Centrum IKO z pytaniami lub po poradę dotyczącą profilaktyki, by zapobiec narastaniu konfliktu w rodzinie. W 2024 roku do IKO zgłosiło się 24 270 rodzin, co oznacza ponad 91% wzrost względem 2023 roku.Coraz więcej ludzi chce więc polubownie rozwiązać te kwestie.
Źródło: AD.nl