Druga strona medalu rotterdamskiej policji
Od kilku dni Holandia żyje zamieszkami. Te zaczęły się od burd w Rotterdamie, podczas których policja otwarła ogień do demonstrantów. Agresywny tłum wychodził na ulice zetrzeć się ze stróżami prawa również w sobotę i niedzielę. W mediach nie milkną głosy, iż policja zachowała się agresywnie i powinno się to zmienić. Z drugiej jednak strony od soboty funkcjonariusze w Rotterdamie dostają kwiaty i czekoladki, dlaczego?
Druga strona medalu
Od sobotniego poranku policjanci w Rotterdamie stali się nie tylko celem kąśliwych uwag, ale również adresatami bukietów kwiatów, bombonierek, ciast, pączków, okazjonalnych kartek i zwykłych uścisków dłoni. Wielu mieszkańców miasta postanowiło bowiem, w tym trudnym dla tamtejszych służb okresie, wyrazić im pełne poparcie i podziękować za to, że udało się uratować miasto przed falą zamieszek.
Holenderskie społeczeństwo się podzieliło. Jedni gardzą mundurowymi, bo strzelali do demonstrantów. Inni przysyłają im kwiaty i słodkie upominki za to, co zrobili.
Wyświetl ten post na Instagramie
Kwiaty
W mediach społecznościowych można znaleźć zdjęcia, na których komendy pokazują bukiety kwiatów spływające do policjantów. Funkcjonariusze dziękują za uznanie i wyrazy wsparcia. To zresztą ma miejsce nie tylko w formie słodkich niespodzianek. Również w internecie setki Holendrów piszą pod hasztagiem #steundepolitie. Ludzie w komentarzach dziękują oficerom za ofiarną służbę, za to, iż tego feralnego dnia byli na pierwszej linii, by powstrzymać ulicznych bandytów. Wielu internautów zapewnia też, iż milcząca większość mieszkańców Królestwa Niderlandów w pełni popiera działania policji. Ci zaś, którzy krzyczą i czasem żądają nawet rozbrojenia oficerów, chcą tego, by tylko kraść, palić i demolować.
Również przedsiębiorcy z Rotterdamu stoją murem za policją. Wskazują, iż gdyby nie ona mogliby stracić dorobek swojego życia, tak jak to miało miejsce rok temu.
Powtórka z rozrywki
Wielu ludzi uważa bowiem iż ogromny opór, jaki postawiła w ten weekend policja, pozwolił na uniknięcie sytuacji podobnej do tego co działo się rok temu. Wtedy to również doszło do protestów. Setki młodych ludzi wyszło na ulice, by przeciwstawić się godzinie policyjnej. Demonstracje te stały się jednak bardzo szybko doskonałym pretekstem do zmienienia niektórych miast w obszary wojny. Młodzi ludzie „wyrażając niezadowolenie” z polityki władz, demolowali i okradali sklepy. Podpalali butiki, niszczyli samochody, których właściciele mieli pecha zostawić je na ulicy. Wielu uznało wtedy bowiem, że tłum zapewni im anonimowość i bezkarność.