Domy płoną przez rowery elektryczne

Ogromny pożar na parkingu Schiphol w Rijsenhout

Jak się okazuje, ogromne zagrożenie związane z rowerami elektrycznymi nie dotyczy tylko i wyłącznie nastolatków szalejących na przerobionych fatbike’ach. Holenderskie Stowarzyszenie Ubezpieczycieli bije na alarm, prezentując dane dotyczące liczby pożarów domów spowodowanych przez „elektryki” i ich zapalające się baterie. Dodają również, iż próba gaszenia tego sprzętu przez spanikowanych domowników, zamiast pomóc często może przerodzić się w tragedię.

Do prądu

W Holandii od pewnego czasu panuje moda na elektryczne jednoślady, fatbike’i, rowery miejskie czy crossowe. Wiele z nich ma obecnie silniki elektryczne z potężnymi bateriami wspierającymi kolarza. Zresztą na bateriach jeżdżą nie tylko rowery. Holendrzy chętnie korzystają też z hulajnóg elektrycznych lub też nawet skuterów. Wszystkie te pojazdy najczęściej później ładowane są w domu, lub w przydomowym garażu, szopie. Sprzęt ten jest, jak zauważają strażacy i ubezpieczyciele, swoistą „tykającą bombą”, której zła obsługa może doprowadzić do tragedii.

 

5%

Widać to w statystykach. W zeszłym roku za 5% pożarów domów w Holandii odpowiadały właśnie baterie rowerów i hulajnóg. W 2022 roku było to tylko 3%. Widać więc znaczny wzrost. Z jednej strony w Królestwie Niderlandów z roku na rok spada liczba roszczeń dotyczących pożarów. W 2023 roku było ich 52 tysiące, rok wcześniej 54 tysiące a w 2021 – 56 tysięcy. Z drugiej zaś rośnie liczba pożarów właśnie ogniw zasilający.

Wzrost świadomości

Jak wskazuje dyrektor generalny Richard Weurding z Holenderskiego Stowarzyszenia Ubezpieczycieli ludzie nie do końca są świadomi zagrożenia. Bateria w pojeździe to nie akumulator w telefonie, czy taki z dziecinnej zabawki. Włąściciele muszą wiedzieć, jak poprawie obsługiwać taki sprzęt, jak go ładować. Muszą też być świadomi, jak zachować się w sytuacji krytycznej, gdy dojdzie do pożaru.

 

Niebezpieczne

Najlepiej brać pod uwagę, iż bariera może zacząć się palić. Posiadacze takiego pojazdu muszą wiedzieć, co zrobić, gdy pojawi się ogień. Wiedzieć, iż nie mogą spanikować i próbować gasić takiego ognia wodą. W ten sposób bowiem nie tylko nie zduszą ognia, ale sami mogą ściągnąć na siebie potężne niebezpieczeństwo.

Podstawą, jak wskazują strażacy, jest też bezpieczne ładowanie. Odpowiednio grube kable, uziemienie. Ładowanie baterii z dala od przedmiotów łatwopalnych itd. Wszystko to pozwoli uniknąć pożaru lub zminimalizować jego skutki. Często jednak się o tym zapomina. W wielu przypadkach, np. hulajnoga ładowana jest gdzieś w piwnicy, pralni obok stosów brudnych ubrań na pierwszym lepszym przedłużaczu, podłączonym do rozdzielacza, na którym, np. chodzi jeszcze pralka. Taka sytuacja to proszenie się o tragedię. Tragedię, na której pokrycie kosztów ubezpieczyciel może nie chcieć nam dać pieniędzy, jeśli okaże się, że do pożaru doszło z racji naszych zaniedbań.

 

Źródło:  NU.nl