Dobrobyt Holandii zagrożony

Dobrobyt Holandii zagrożony

Królestwo Niderlandów może przestać być jednym z krajów mlekiem i miodem płynących. Dobrobyt Holandii, zdaniem ekspertów, jest poważnie zagrożony i nie jest to spowodowane mającą miejsce teraz w kraju recesją. Ekonomiści widzą problem gdzie indziej. Są nim mieszkańcy krainy tulipanów. Jeśli ich liczba do 2050 roku będzie rosła zbyt szybko, kraj będzie mieć spore kłopoty.

Wzrost populacji

To, co napisaliśmy we wstępie, może wydawać się dość dziwne. Wielokrotnie wspominaliśmy bowiem, że populacja krainy tulipanów się starzeje, że gospodarka potrzebuje migrantów zarobkowych, że Holandia balansuje na granicy ujemnego przyrostu naturalnego. Teraz zaś wskazujemy na to, iż wzrost populacji, do którego dąży prawie każdy kraj, będzie zgubny dla Niderlandów. Jak to możliwe?

 

Prognozy

Prognozy mówiące o zagrożeniu dobrobytu Niderlandów, nie są naszym wymysłem, a wnioskiem wystawionym przez specjalną państwową komisję. Ta wskazuje nie tylne na wzrost liczby ludności, a na jej zbyt szybki wzrost. Chodzi bowiem o to, iż już teraz w kraju są poważne problemy z zakwaterowaniem wszystkich mieszkańców. Gdyby do 2050 roku liczba ludności nagle ostro by wzrosła problem ten stałby się jeszcze większy. Kłopoty byłyby również z sektorem opieki zdrowotnej czy edukacji. Owszem zmniejszyłaby się liczba wakatów w zakładach pracy. Ludzie nie mieliby jednak gdzie mieszkać, a kolejki do lekarzy uległyby znacznemu wydłużeniu. Młode pokolenie mogłoby zaś zapomnieć o edukacji na wysokim poziomie.

 

Jakość nie ilość

„Musimy dokonywać wyborów dotyczących migracji i stawiać na pierwszym miejscu jakość gospodarki i spójność społeczną” – wskazał przewodniczący komisji stanowej Richard van Zwol, dodając: „Jest to konieczne, aby w dłuższej perspektywie edukacja, opieka zdrowotna, mieszkalnictwo i zabezpieczenie społeczne były dostępne dla każdego w Holandii”.

 

Kto może, a kto nie

Sytuacja ta musi objawić się w znaczących decyzjach politycznych. Holandia w następnych latach musi jasno odpowiedzieć na pytanie kogo do kraju wpuszczać a kogo nie. Niedobór rąk do pracy będzie się pogłębiać z racji starzenia się społeczeństwa. Nie można jednak pozwolić, aby do Holandii przyjeżdżał każdy. Nie można bowiem łatając, np. luki w przemyśle szklarniowym doprowadzić od zapaści w służbie zdrowia.

 

Kontrola

W efekcie komisja państwowa nie mówi wprost o zamknięciu granicy, a o „umiarkowanym wzroście” populacji. To zaś oznacza, iż w 2050 roku w Holandii powinno żyć od 19 do 20 milionów ludzi. Z taką liczbą oznaczającą powolny wzrost na przestrzeni nieco ponad 25 lat, powinien poradzić sobie i system medyczny, i edukacja, i sektor budowlany, które będą między innymi wzmacniane przez nie tylko młodych wchodzących na rynek pracy, ale i wykształconych migrantów zatrudniających się w tych branżach.

 

Działania ponad podziałami

Problem utrzymania umiarkowanego wzrostu to nie tylko kwestia ograniczenia napływu nielegalnych migrantów z Afryki i Bliskiego Wchodu, których już teraz nie ma gdzie pomieścić. To również obowiązek zupełnie nowego myślenia dla klasy politycznej. Posłowie nie mogą patrzeć od wyborów do wyborów. Ich zadaniem jest bowiem stworzenie takiej polityki migracyjnej i prorodzinnej w kraju, która przetrwa lata. W tym ustalenia takich planów migracyjnych, by migracja netto (czyli liczba przybywających do kraju pomniejszona o liczbę wyjeżdżających z niego), oscylowała w przedziale od 40 do 60 tysięcy. Wszystko to, że nawet wymagać zmian w konstytucji, a więc współpracy dwóch kadencji parlamentu.

 

Niepopularne decyzje

Kraj nie może sobie więc pozwolić na nagłe „migracyjne powodzie” dziesiątek tysięcy nielegalnych uchodźców, którzy trafiają do ośrodków recepcyjnych, a następnie ściągają kolejne tysiące swoich krewnych, by żyć gdzieś na obrzeżu holenderskiego społeczeństwa. Możliwe więc, iż władza będzie musiała podjąć szereg niepopularnych decyzji. Będą one jednak konieczne, by chronić swój kraj i jego mieszkańców.

 

 

Źródło:  Nu.nl