Deportacje mieszkańców Erytrei z Holandii
W Holandii nie milkną echa weekendowego wyczynu mieszkańców Erytrei. Głos w tej sprawie zabrali politycy. Geert Wilders, lider PVV, partii, która zdobyła najwięcej głosów w ostatnich wyborach, wrócił w tej sytuacji do swojej przedwyborczej retoryki. Wskazał bowiem, iż ludzi tych trzeba „zatrzymać i deportować”. Czy jednak faktycznie da się wyłapać przedstawicieli danej mniejszości, pozbawić ich wolności, a potem wsadzić w samolot i odesłać z kraju?
Odpowiedzialność zbiorowa?
Na słowa holenderskiego polityka trzeba oczywiście patrzeć przez palce. PVV to partia z prawej strony sceny politycznej o antyemigranckim nastawieniu. Nie ma jednak szans, by wydalić z kraju całą grupę przybyszów z Erytrei. Nie można wyrzucić kogoś, kto dostał np. azyl, tylko za to, że ma takie samo obywatelstwo jak jakiś chuligan. Byłaby to odpowiedzialność zbiorowa, prawnie zakazana i niemożliwa do wprowadzenia w demokratycznym państwie prawa. Zupełnie inaczej wygląda jednak kwestia ludzi, którzy dopuścili się aktów przemocy lub innych aspołecznych działań.
Władze miasta
Nad losem awanturników z Erytrei zaczynają zastanawiać się też władze samorządowe, rozważając, czy faktycznie nie dałoby się wydalić z kraju ludzi, którzy odpowiadają za te zamieszki. Raz, by przykładnie ich ukarać, dwa pokazać, iż w kraju takie akty przemocy nie są tolerowane, a trzy uzmysłowić innych co ich czeka, gdy w Holandii zaczną prowadzić swoją wojnę domową.
Cofnięcie pozwolenia na pobyt
Czy jednak można wyrzucić kogoś, kto, otrzymał pozwolenie na pobyt w Holandii? Czy da się cofnąć ważność takiego dokumentu? I tak i nie. Jest to możliwe. Służby emigracyjne mogą rozpocząć takie działania, gdy osoba została skazana prawomocnym wyrokiem za poważne przestępstwo zagrożone karą co najmniej dziesięciu miesięcy więzienia.
W tym miejscu rodzi się więc pytanie, czy za akty wandalizmu, chuligaństwo można trafić na 10 miesięcy bezwzględnej (bez kary w zawieszeniu), odsiadki? Wydaje się to wątpliwe.
Drugą kwestią jest to, iż wyrok nie oznacza cofnięcia pozwolenia z automatu. Brana jest bowiem pod uwagę cała historia danego człowieka, jego zachowania oraz tło wydarzeń, w jakich popełnił on przestępstwo. Badane jest też, czy zachowanie danego obcokrajowca „stanowi poważne zagrożenie dla porządku publicznego”. Ten ostatni punkt w przypadku „Bitwy o Hagę” raczej został spełniony.
I co dalej
Załóżmy jednak, iż dany zadymiarz otrzyma karę wyższą niż 10 miesięcy więzienia i zostanie uznany za kogoś zagrażającego porządkowi publicznemu. Wtedy to Służby cofną pozwolenie na pobyt i co dalej?
Okazuje się, że cofnięcie pozwolenia na pobyt nie oznacza przymusowego powrotu do ojczyzny. Czemu?
Władze Erytrei nie witają takich osób z otwartymi rękami. Jak wskazuje ONZ ludzie tacy „znikają”, trafiają na długie lata do cel lub do karnych kompanii w wojsku, w których służba trwa nawet 10 lat. W tym momencie pojawia się problem, bo Holandia nie może deportować człowieka, wiedząc, iż może go czekać śmierć, tortury lub wiele lat odsiadki. W praktyce więc ze względu na prawa człowieka taka wywózka jest niemożliwa.
Wyrzuceni na margines
W efekcie ludzie pozbawieni prawa pobytu w Holandii mogą zostać w Holandii, z tym że są w tym kraju nielegalnie. To zaś oznacza brak możliwości pracy, brak możliwości ubezpieczenia i brak opieki zdrowotnej. Osoby te trafiłyby poza nawias społeczeństwa. To zaś mogłoby doprowadzić do tego, iż wchłonęłaby ich szara strefa i staliby się częścią półświatka. I tak bowiem nie mają nic do stracenia.
W efekcie, mimo iż wielu polityków tak szumnie mówi o pozbawieniu tych ludzi prawa do pobytu w Holandii, raczej tak się nie stanie. Działania te przyniosłyby bowiem więcej problemów niż pożytku.
Źródło: AD.nl