Czaszka z sieci, czyli Filipińczyk wrócił wreszcie do domu

Czaszka z sieci, czyli Filipińczyk wrócił wreszcie do domu

W miniony piątek obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Osób Zaginionych. Z tego też względu holenderska policja przekazała słodko-gorzką informację. Po 13-latach udało się odpowiedzieć na pytanie, do kogo należała czaszka znaleziona u wybrzeży Morza Północnego. Dzięki tej wiadomości rodzina wreszcie z czystym sumieniem może pochować swojego krewnego.

Za burtą

28 maja 2010 roku Andrew Dona zaginął. Mężczyzna był członkiem załogi filipińskiego tankowca. Gdy pozostali marynarze zgłosili, iż ich przyjaciel najpewniej wypadł za burtę jednostka była 200 kilometrów w głąb morza od Texel. Na ratunek ofierze wysłano jednostki straży przybrzeżnej z Niemiec i Holandii. W akcji wzięło udział kilka statków ratowniczych i helikopterów. Niestety działania te nie przyniosły żadnego rezultatu. Po pewnym czasie akcja ratownicza zmieniła się w poszukiwawczą, którą również później zakończono. Mężczyznę pochłonęło morze.

 

Zapieczętowane

Po wypadku kapitan jednostki zapieczętował przedmioty osobiste należące do zaginionego marynarza. Wśród nich znalazła się między innymi szczoteczka do zębów, grzebień. Następnie z tymi przedmiotami kapitan udał się do Holenderskiego Instytutu Kryminalistycznego (NFI). Załoga chciała, by sporządzić profil DNA ich przyjaciela. Tak, by jeśli Morze Północne kiedyś go oddało, nie był pochowany jako N.N.

 

Rybacy

Rok później podczas jednego z połowów holenderscy rybacy, oprócz dorszy i śledzi wyciągnęli z sieci ludzką czaszkę. Swoje znalezisko oddali policji, ta zaś przekazała je do NFI. Tam rozpoczęto badania DNA, by ustalić, kim jest zmarły. Niestety technicy nie byli w stanie określić pełnego profilu DNA z kości. W efekcie czaszka trafiła do archiwum, nie udało się jej bowiem z nikim powiązać.

 

2024 rok

Policjanci z holenderskiego archiwum X, analizujący niezamknięte lub wstrzymane przez lata sprawy, natknęli się na akta związane z czaszką w styczniu 2024 roku. Szybko stało się jasne, że sprawę tę powinno się wznowić. Od czasu ostatniego badania nauka bowiem bardzo mocno się rozwinęła. Tam, gdzie kiedyś technicy kryminalistyki napotykali na ścianę, teraz są otwarte drzwi. Tak właśnie jest między innymi z badaniami DNA. Czaszka trafiła więc do ponownej analizy, dzięki której udało się wyodrębnić dużo większą część genomu.

Marynarz

Co więcej, wyodrębnione DNA znajdowało się w bazie danych pod nazwiskiem Dona, zaginionego marynarza, którego DNA pobrano z grzebienia i szczoteczki. Podobieństwo było bardzo duże, ale nie 100%. Istniała więc nikła możliwość, iż jest to jednak ktoś inny. Dlatego też holenderska policja postanowiła odszukać rodziców zaginionego i pobrać im wymaz DNA. Dane te następnie porównano z danymi z czaszki. Wtedy to posiadano już 100% pewność.

 

Filipiny

Dzięki temu czaszka trafiła na Filipiny. „Rodzina mogła w końcu zostawić to za sobą i spokojnie opłakiwać Andrewa” – powiedział dziennikarzom Nu.nl Erik Zwanepol, specjalista operacyjny, który odnalazł rodziców Mężczyzna dodał również, że śledztwo to było dla nich również bardzo ważne.

Rodzina zmarłego jest wdzięczna policji. Owszem z jednej strony gdzieś tam głęboko tliła się jeszcze iskierka nadziei. Z drugiej zaś po tylu latach ludzie ci wreszcie nie muszą żyć w niepewności i mogą iść na grób swojego syna, w którym spoczywa przynajmniej część jego kości.

 

Źródło:  Nu.nl