Ćpun na parkingu
JuliaBaranska
18 lipca 2019
Jak poinformowała na początku tego tygodnia policja z Oss, jej funkcjonariusze musieli interweniować w bardzo dziwnej sprawie.
Z balonikiem w ustach
Około 7:30 rano, we wtorek, mieszkaniec Heesch zauważył potencjalnie niebezpieczną sytuację. W jednym z samochodów, zaparkowanych na przydrożnym parkingu, siedział kierowca (policjanci nie podają czy był to mężczyzna czy kobieta) i wdychał powietrze z balonika. Wszystko wskazywało więc na to, iż osoba w pojeździe korzysta z dozwolonego w Niderlandach gazu rozweselającego. Problem jednak w tym, iż kierowca robił to przy włączonym silniku, a po drugie, według zeznań świadka, inhalował się tak już od około godziny. Informacje te zmobilizowały mundurowych, by wysłać pod wskazany przez rozmówcę adres partol, który miał sprawdzić sytuację.
Śpioch
Gdy partol przybył na miejsce, prawie wszystko zgadzało się z relacją rozmówcy. Osoba w odpalonym pojeździe jednak się nie inhalowała, a spała jak zabita. Gdy mundurowi podeszli do maszyny przekonali się czemu. W samochodzie znajdowało się kilka butli po gazie rozweselającym i dziesiątki zużytych baloników. Policjanci zapukali w szybę, ale to nic nie dało. Na szczęście drzwi były otwarte, więc mundurowi mogli zajrzeć do pojazdu. Dopiero fizyczny kontakt z kierowcą spowodował, iż otworzył on oczy. Widać było jednak, że nie licząc ogólnej wesołości, jest z nim coś nie tak, ponieważ niezbyt dobrze reagował na bodźce i na swoją ogólną sytuację. Policjanci szybko odkryli przyczynę jego stanu. Okazało się, iż butle, które widzieli wcześniej, były puste. Kierowca musiał opróżnić je podczas inhalacji. To zaś oznaczało, iż przyjął co najmniej kilkanaście, dużych dawek narkotyku.
Kierowca tak mocno odurzył się gazem rozweselającym, że aż „opłynął”.
Imprezowy koktajl
Gaz rozweselający okazał się jednak najmniejszym problemem kierowcy. Policjanci przeprowadzili bowiem badanie śliny, które ewidentnie wykazało, że oprócz gazu zażyto również twarde narkotyki. Najprawdopodobniej ecstasy lub amfetaminę. Mężczyzna (lub kobieta), nie mógł więc ewidentnie prowadzić samochodu. Sytuacja może rozeszła, by się „po kościach”, gdyby kierowca inhalował się będąc w pojeździe na swojej własnej posesji i siedząc na tylnej kanapie "zgaszonego" samochodu. W tym jednak wypadku wyglądało to tak, jakby kierowca zaraz chciał ruszyć w drogę. Działający w samochodzie silnik, kazał zaś traktować go/ją jako osobę uczestniczącą w ruchu drogowym.
Sankcje
W zaistniałej sytuacji policjanci mogli zrobić tylko jedno. Kierowcy zatrzymano prawo jazdy, ponadto jego sprawa trafiła do CBR. Centralne Biuro ds. Uprawnień do Prowadzenia Pojazdów ma otrzymać od policji raport, na mocy którego biuro będzie mogło zlecić wykonanie badań lekarskich kierowcy pod kątem alkoholu, narkotyków, jak i ogólnej kondycji psychofizycznej rozpatrywanej przez pryzmat możliwości kierowania pojazdem. Jeśli wyniki okażą się pozytywne i w organizmie kierowcy znalezione zostaną środki odurzające, CBR może nakazać zatrzymanemu udział w specjalnych kursach dotyczących alkoholu, używek i ruchu drogowego (LEMA i EMA). Koszt takich zajęć pokrywany jest oczywiście z kieszeni kierowcy. Ich cena często sprawia zaś, że kierującym jest nie do śmiechu.