Coraz większe naciski na Holandię w sprawie Ukrainy

Wizyta symbol, czyli pierwsza podróż Marka Rutte

W ostatnich dniach oczy europejskiej polityki skierowane są na Holandię. Z jednej strony powoduje  to opisywana przez nas niedawno sprawa wstrzymania się od głosu przedstawicieli Niderlandów w kwestii pieniędzy z unijnego budżetu dla Polski.  Drugą zaś możliwość kandydowania Ukrainy do Unii Europejskiej. Większość kontynentu jest za wykonaniem tego symbolicznego gestu. Jeden z nielicznych głosów sprzeciwu płynie zaś właśnie z Hagi.

Komisja Europejska wydała pozytywną opinię na temat kandydatury Ukrainy do struktur UE. Miałoby to być możliwe, chociaż obłożone pewnymi dodatkowymi warunkami i wymogami, bardziej restrykcyjnymi niż podczas zwykłej drogi.  Status państwa kandydującego byłby ziszczeniem marzeń ukraińskiego prezydenta, który już 4 dni po inwazji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę wystąpił o członkostwo swojego kraju w zachodnich strukturach. By jednak Ukraina otrzymała ten upragniony status, muszą zgodzić się na to wszystkie państwa członkowskie EU. Decyzja musi zapaść jednogłośnie, tymczasem wyjątkową powściągliwość w tym zakresie prezentuje między innymi Holandia.

 

Polityczna ofensywa

Polityczna ofensywa Kijowa trwa od początku wojny. Nie jest ona jednak skierowana na wschód, ale na zachód. Ukraiński prezydent przemawia do parlamentów poszczególnych państw, kontaktuje się z ich decydentami, tylko po to, by zdobyć poparcie dla kandydatury jego kraju. To w większości się udało. Część stolic, zwłaszcza naszej części Europy poprała tę inicjatywę natychmiast. Inne początkowo się wahały, ale ostatnio wsparcie w tej kwestii potwierdzili nawet Niemcy i Francuzi.

 

„Powściągliwość”

W jednym ze swoich przemówień Zełenski zwrócił się wręcz wprost do premiera Holandii: „A ty, mój przyjacielu Marku, wiedz też, że nasze przystąpienie do Unii Europejskiej w dużym stopniu zależy od ciebie”.  Skąd tak jasno wycelowany przekaz. Holandia bowiem wraz z Danią i Portugalią wydają się być dość „powściągliwe” w wyrażeniu zgody. Co więcej, to właśnie postawa Królestwa Niderlandów jest brana w EU za tą najbardziej hamującą cały proces.

 

Nie

Rutte na samym początku wyrażał sprzeciw wobec członkostwa Ukrainy. Jego niefortunna wypowiedź została z czasem złagodzona. Polityk stwierdził, iż nie jest ani przeciw, ani za. Później zaś gabinet w Hadze zaczął zasłaniać się oczekiwaniem na decyzję Komisji Europejskiej. Teraz zaś gdy KE mówi tak, Holandia ma coraz mniej możliwości, by odwlekać sprawę i pozwalać sobie na komfort niepodejmowania decyzji.

 

Historia

Czemu Rutte nie chce się zgodzić na członkostwo Ukrainy w UE? Po części wynika to z referendum z 2016 roku, w którym Holendrzy wyrazili negatywną opinię na temat umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą, mimo to jednak rząd poparł wtedy starania Kijowa. Obecna zgoda byłaby więc kolejnym wystąpieniem przeciw społeczeństwu. Oprócz tego większość parlamentarna jest generalnie przeciwna rozszerzeniu UE. To zaś oznacza, iż Rutte wystąpiłby przeciw swojemu rządowi.

 

Presja polityczna

Presja polityczna na holenderski rząd więc rosła. Niektórzy wskazywali nawet, iż władza swoimi działaniami pomaga Rosji. Gabinet musiał się więc w końcu ugiąć. W piątek doszło do przełomu. Gabinet pozytywnie odnosi się wniosku Komisji Europejskiej w sprawie przyznania Ukrainie stanowiska kraju kandydata do UE. W sprawie oficjalnie wypowiedział się minister spraw zagranicznych Holandii Wopke Hoekstra. Polityk nazwał propozycję KE „zrównoważoną” i „dobrym krokiem ku przyszłości". Decyzja ta może nie jest po myśli władz, niemniej jednak gdyby Haga dalej się opierała, mimo zgody KE, na którą wcześniej czekała, byłoby to uznane za typowy przejaw politycznej złej woli. 

 

 

Źródło:  Nu.nl