Chiny grożą Królestwu Niderlandów

Chiny grożą Królestwu Niderlandów

Jakiś czas temu pisaliśmy o tym, iż holenderska fregata obrony przeciwlotniczej miała bliskie spotkanie z chińskimi myśliwcami. Incydent ten władze w Hadze uznały jako niebezpieczną prowokację, która mogła zakończyć się tragicznie. Kilka dni po niej do władz w Królestwie Niderlandów przyszedł komunikat od Chińskiego Ministerstwa obrony. Politycy z kraju środka ostrzegają władze w krainie tulipanów, by ta ograniczyła działania swoich sił morskich i powietrznych na Morzu Wschodniochińskim. Jak to rozumieć? Czy jest to groźba i wskazanie „pomarańczowym”, by nie wtykali nosa w nieswoje sprawy?

Spotkanie

Przypomnijmy. W ubiegły piątek okręt marynarki wojennej Zr.Ms. Tromp został kilkakrotnie okrążony przez chińskie myśliwce. Maszyny te przeleciały też bardzo blisko śmigłowca pokładowego, który patrolował obszar niedaleko fregaty. Finalnie nikomu nic się nie stało. Jednostki te znalazły się jednak zdecydowanie zbyt blisko obok siebie.

 

Reakcje

Po tym wydarzeniu minister obrony Kajsa Ollongren stwierdziła, iż doszło do „potencjalnie niebezpiecznej sytuacji”. Na te słowa odpowiedziały Chiny, wskazując, iż wszystko to są insynuacje. „Głęboko ubolewamy nad haniebnym charakterem słów i czynów strony holenderskiej i złożyliśmy jej poważne oświadczenie”, przekazał Zhang Xiaogang, rzecznik chińskiego ministerstwa obrony, cytowany przez niderlandzkie media.

Holenderska prowokacja

Chiny wskazują, iż to nie one stworzyły „potencjalnie niebezpieczną sytuację”. Za wszystko to odpowiadają Holendrzy, którzy mieli czelność wysłać swój okręt wojenny na ten akwen. Już bowiem samo jego pojawienie się tam czy w Cieślinie Tajwańskiej znacząco podnosiło napięcie.  Obecność Trompa zdaniem chińskiego rzecznika podważa bowiem przyjazne stosunki między obydwoma krajami, narusza bowiem chińskie morze i przestrzeń powietrzną.
Dlatego też Chiny ostrzegają Holandię, wskazując, że: „na prowokacje zostanie udzielona zdecydowana odpowiedź”.

 

O co w tym wszystkim chodzi?

Zdaniem politologów problemem nie jest tu samo Morze Południowochińskie, a obszar leżący przy nim, czyli Cieślina Tajwańska. Tajwan zaś traktowany jest przez Chiny jako część ich terytorium. W efekcie kraj środka uważa, iż cała Cieślina to ich wewnętrzne wody terytorialne. Pojawienie się więc tam okrętu kraju, który wspiera niepodległość Tajwanu, jest dla Pekinu niemile widziane. Do tego trzeba dodać też to, iż Holendrzy płynęli tam krótko po wielkich ćwiczeniach chińskiego wojska, które trenowało wręcz inwazję na wyspę.
Co ciekawe, Chiny nie mogły postąpić inaczej. Zignorowanie fregaty wskazałoby na to, iż albo kraj jest słaby i pozwala obcym okrętom wojennym panoszyć się po ich terytorium, albo że te wody nie należą do nich. Oba zaś przypadki nie wchodziły w grę. Trzeba było więc prężyć muskuły.

 

 

Źródło:  NU.nl